Cóż wiemy o miłości…

Napisane z okazji wizyty pewnego polityka w Berlinie

Wiele medialnego szumu wywołała historia związku małżeńskiego nowego prezydenta Francji Emmanuela Macrona. Dla jednych sensacja, szok i niedowierzanie, dla drugich zaciekawienie oraz podziw, a dla tych najostatniejszych z ostatnich powód do wyżycia się w mediach społecznościowych z niskich pobudek.

A cóż jest w tym dziwnego? Na pewno ciekawostką jest fakt, że ten związek przetrwał 20 lat oraz że młody mężczyzna ze starszą od siebie partnerką stali się najważniejszymi osobami we Francji. I co komu do tego? Czytając komentarze, zwróciłam uwagę, że zazwyczaj mężczyźni zabierają głos w tej sprawie. Kobiety wypowiadają się rzadziej, ale za to częściej wyrażają się pochlebnie, czasem czuje się wręcz zachwyt, może być, że i trochę zazdroszczą pierwszej damie Francji. Ja, tak!

Powyższa historia przypomniała mi własne przeżycia. Trzykrotnie zdarzyło się, że o wiele młodsi ode mnie mężczyźni proponowali mi romans, mimo iż byłam mężatką ze stażem i dwojgiem dzieci.

Synowie dorastali. W domu często spotykali się duże grupy kolegów ze szkoły, zamykali się w pokoju na pogaduszki, żartowali sobie lub słuchali muzyki. Czasami podawałam młodym herbatę i piętrowe kanapki, które uwielbiali. Jeden z nich jakoś zawsze dziwnie przyglądał się, miałam wrażenie, że mnie obserwuje. Dość często nas odwiedzał, przychodził nawet pod nieobecność syna i czekał cierpliwie w jego pokoju przy otwartych drzwiach. Chętnie zagadywał mnie, pewnie dla zabicia czasu – myślałam.

Pewnego razu zasapany wparował do domu, mimo iż wiedział doskonale, że syna nie zastanie, bo wyjechał na obóz sportowy do Słowacji.

– Maćka nie ma, przecież wiesz – powiedziałam
– Ale ja przyszedłem do Pani! – usłyszałam.
– Do mnie? Czy Maćkowi coś się stało? – spytałam, wpuszczając go do domu.
– Nie, nie, zaraz wszystko powiem.
– No to słucham! – i wciąż jestem zatrwożona, że może ma złą wiadomość
– Nie, nie, nie chodzi o Maćka, tylko o mnie!

W tym momencie zaczęły się wyznania miłosne, przez które z wrażenia o mało co nie zleciałam z fotela.

– Kocham Panią, zakochałem się pół roku temu, tylko proszę się nie śmiać – oznajmia (właśnie parsknęłam śmiechem). Czytałem książki psychologiczne na temat i taka miłość istnieje naprawdę – przekonuje. – Nie mogę spać, ciągle myślę o Pani, o tym, żeby tu przyjść, bo tak naprawdę to wcale nie przychodziłem tu dla Maćka.
– Przecież jesteś w wieku mojego syna, mam męża (przebywał za granicą), czego oczekujesz ode mnie – pytam…
– O, nie, ja jestem starszy o rok od Maćka, chcę się z Panią spotykać, są wakacje, możemy pojechać gdzieś pod namioty – proponuje.
– A co mielibyśmy robić w tym namiocie?
– No jak to co? Kochać się, marzę o tym! Uwielbiam patrzeć na Panią – tu wymieniał zalety intelektualne, ale także walory fizyczne, które brzmiały dla mnie strasznie zabawnie. Różnica wieku prawie 20 lat, w jego oczach byłam księżniczką, gwiazdą niczym Liz Taylor.
– Nie rozśmieszaj mnie – prosiłam – od razu mówię „nie, nie, nie” i nie pytaj, dlaczego? Po prostu nie wchodzi w grę romans z młodym chłopakiem, który mógłby być moim synem.

Mniej więcej tak wyglądała nasza rozmowa, tłumaczyłam mu, ale argumentacja do niego nie docierała. On dalej swoje, że czytał na ten temat, bo to jest normalna sprawa. Przekonywał mnie, że możemy być szczęśliwi, ba, posiada nawet pieniądze na wyjazd, tylko mam się zastanowić , daje mi czas do następnego dnia. Przyjdzie jutro po odpowiedź – usłyszałam.

– Już dzisiaj daję odpowiedź negatywną!
– Nie, do jutra! Mam przemyśleć i już!

No więc przyszedł, jednak nie pozwoliłam mu przekroczenie progu. Oznajmiłam, że nie ma mowy o wspólnie spędzonym czasie i ogóle jakimkolwiek romansie. Zareagował niczym piorun z jasnego nieba, zrobił zamaszysty krok, pędził po schodach o mało nóg nie pogubił, wybiegł niczym opętany na podwórze zatrzaskując drzwi z całej siły, aż witryny się zatrzęsły. Trochę się wystraszyłam, że może sobie coś złego zrobić.

Do czasu przyjazdu syna żyłam w niepewności. Miałam wyrzuty sumienia, że tak ostro postąpiłam, niepedagogicznie. Ale, okazało się, że wszystko było w porządku, choć nie do końca. Nie tak szybko zrezygnował z odwiedzin syna, przychodził, przynosząc niekiedy ciastka do herbaty. Synowie mieli uciechę, podśmiechiwali się pokątnie, korzystali z jego hojności. Którego razu zaprosił nas na lody, chciał, żebym razem z nimi poszła. Moi chłopcy prosili, bym skorzystała z propozycji, dla nich była to dobra zabawa. Zakochanemu nie przeszkadzało rechotanie. Siedział obok mnie na jednej ławce, synowie z boku. Ubaw mieli po pachy, mnie natomiast było przykro, że dałam się namówić, że w ogóle chłopak ma problem przeze mnie.

Po jakimś czasie wyjechałam na Zachód, więc sprawa rozwiązała się sama przez się. Od tej pory miałam wreszcie spokój!

Na koniec dla ciekawostki podam, że parę lat temu na moim profilu na Naszej Klasie zobaczyłam, że odwiedził mój profil. Tak sobie pomyślałam – czyżby to była rzeczywiście miłość czy tylko zauroczenie? Czort wie.

Pod jednym względem chłopak się nie mylił, związki, w których kobieta jest znacznie nawet starsza od mężczyzny, wcale nie są takie znowu rzadkie. Myślę, że wiele z nas coś takiego przeżyło, oznacza to jednak również, że sytuację taką znają i mężczyźni, bo kto w końcu zakochuje się w starszych od siebie kobietach, jak nie młodsi od nich mężczyźni? A że się nie przyznają… No cóż, kolejny raz musimy sobie powiedzieć, że sami siebie z lubością oszukujemy… Zapomniał wół, jak cielęciem był? Zapewne to bardzo powszechne, skoro aż stało się przysłowiem.

Koziewicz Krystyna

***

Dopisek Ewy Marii Slaskiej

Raymond Chandler, słynny autor czarnych kryminałów, w roku 1924 ożenił się z Pearl Cecily Bowen, matką kolegi z wojska. Była od niego o 18 lat starsza. Po śmierci żony w 1954 przeżywał załamanie, podczas którego próbował popełnić samobójstwo.

Edith Piaf w roku 1962 wyszła za młodszego od siebie o 21 lat Theophanisa Lamboukasa, znanego jako Théo Sarapo. Pomimo osobliwości tej sytuacji, krytykowanej przez wielu jej przyjaciół, Théo okazał się jej wiernym przyjacielem, opiekującym się troskliwie piosenkarką aż do jej śmierci.

Urodzona w roku 1842 Maria Konopnicka miała do późnego wieku licznych adoratorów. Jeden z nich, zdolny filozof i historyk Maksymilian Gumplowicz (urodzony w roku 1864) potraktował odrzucenie wyjątkowo poważnie i zastrzelił się w 1897 r. przed hotelem w Grazu, gdzie poetka aktualnie mieszkała.

Apulejusz z Madaury, Berberyjczyk, urodzony w roku 125, autor Metamorfoz czyli Złotego Osła, w roku 155/156, zawarł związek małżeński z bogatą i znacznie od niego starszą wdową Pudentillą. Po śmierci najstarszego syna Pudentili, jej krewni przekonani, że do małżeństwa tego Apulejusz doprowadził dla zagarnięcia jej majątku, wytoczyli mu proces, w którym dowodzili, że dokonał tego za pomocą czarów. Mowa obronna Apulejusza, znana pod tytułem Apologia, sive Pro se ipso de magia liber, posiada znaczną wartość literacką i jest ważnym źródłem do poznania jego życia osobistego. Okazała się ona na tyle przekonująca, że nie tylko oczyszczono Apulejusza z zarzutów, ale też powierzono mu w Kartaginie stanowisko sacerdos provinciae, tj. kapłana kultu cesarza w całej Afryce i wystawiono na jego cześć posąg.

I tak dalej…

Komentarze

komentarzy


Artykuł przeczytało 1 854 Czytelników
Pin It