25-lecie Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego Polaków na Litwie w Domu Polskim w Wilnie odbyło się w atmosferze wspomnień i przyjaźni. Kameralnie, bo na imprezie zabrakło przedstawicieli dzisiejszych liderów społeczności polskiej na Litwie. „Byliśmy u źródeł odrodzenia polskości na Wileńszczyźnie, a dziś jesteśmy ignorowani i zapomniani” – stwierdził niejeden uczestnik spotkania.
„Dzisiaj z okazji 25 lecia wracamy pamięcią do ludzi , którzy w okresie od 1988 r. do 1990 r. , wyrzekając się awansów służbowych, dóbr materialnych i narażając siebie i swoje rodziny na niebezpieczeństwo utraty pracy i szykan, stali się prawdziwymi bohaterami występującymi w obronie polskości, katolickich wartości religijnych, szkolnictwa polskiego i wszystkiego tego, co jest tu na Litwie polskie” – rozpoczął swoje przemówienie Jan Andrzejewski – przewodniczący Rady Programowo-Organizacyjnej.
Wymienił on dziesiątki nazwisk osób, które stały u podstaw organizacji polskich na Litwie. Byli to przedstawiciele inteligencji, nauczyciele, dziennikarze, działacze społeczni. W epicentrum wydarzeń byli jednak w tamtych latach także zwykli robotnicy z Zakładu Aparatury Paliwowej, na którym pracowało ponad 2 tysiące Polaków. To tu 1 września 1988 r. powstał Miejski Oddział Społeczno- Kulturalny Polaków na Litwie im. Wł. Syrokomli.
„Przez pół wieku nie mogliśmy mówić o naszych sprawach”
„Naszemu patriotyzmowi i chęci współdziałania mogli pozazdrościć i Litwini z Sąjūdisu, i Rosjanie z Jedinstwa. Z pozycji dzisiejszych dni trudno zrozumieć te dawne czasy i to wzruszenie, kiedy pewnego razu po wejściu do zakładu na tablicy informacyjnej mogliśmy oglądać ogłoszenie napisane po polsku” – wspominał jeden z założycieli wileńskiego oddziału Jan Hermanowicz.
Wacław Baranowski, wieloletni dyrektor wileńskiej szkoły im. Joachima Lelewela, czyli legendarnej „piątki”, opowiedział zebranym, że ciągle ma w domu nagranie z pierwszej konferencji polskiej organizacji, która odbyła się na Zakładzie Aparatury Paliwowej. Powroty do tamtych chwil niezmiennie dostarczają mu wielkich emocji.
„Historia nie zna na Wileńszczyźnie takiego zrywu, jaki nastąpił podczas tej pierwszej konferencji. Przyszła wtedy masa ludzi. Tak dużo było tam oklasków, tak dużo emocji. Ta konferencja zadała ton kolejnym działaniom. Dlaczego wówczas to było takie ważne? My, Polacy, przez prawie pół wieku nie mogliśmy mówić o swoich sprawach. W 1939 r. otrzymaliśmy jeden cios, i dopiero w roku 1988 po raz pierwszy głośno, z trybun zaczęliśmy mówić. Czy baliśmy się? Teraz można powiedzieć, że nie, ale wtedy nie wiadomo było, co z tego wyniknie” – mówił Wacław Baranowski.
„Szlachetność jest naszym przywilejem”
Wspomnienia z tamtych lat wciąż są żywe w pamięci Mieczysława Subela. Przez dawnych towarzyszy zwany „naszym muzykantem”, w litewskich mediach jest dziś tytułowany milionerem i „królem futer”, występuje w programach telewizyjnych z gwiazdami litewskiej estrady. Przyznał podczas spotkania, że z racji swojego pochodzenia był nieraz nazywany „šūdlenkisem“ („g…o Polakiem), człowiekiem bez ojczyzny.
„Jak to jest być Polakiem na Litwie? Litwini często używają określenia „šlėkta“. Szlachta czyli szlachetność. Szlachetność jest naszym przywilejem. Bycie Polakiem znaczy dużo: to i nasza historia, i umiejętność dotrzymać słowa, trwać razem, pomagać sobie, żeby z nas tu na Wileńszczyźnie Litwini brali przykład. Żeby naszym dzieciom nie było za nas wstyd” – rozważał Mieczysław Subel.
Zaznaczył, że szczyci się, iż był pierwszym sekretarzem odpowiedzialnym wileńskiego oddziału SSKPL, a dziękując byłym współtowarzyszom podkreślił: „Gdybyśmy wtedy nie zrobili tego, co zrobiliśmy, nie byłoby tego, co jest dzisiaj”.
Możliwości, które daje niepodległość
Podczas spotkania głos zabrał także Czesław Okińczyc, prezes Radia Znad Wilii, sygnatariusz Aktu Niepodległości Litwy, a wówczas pierwszy prezes wileńskiego oddziału Związku Polaków na Litwie. Przypomniał między innymi okoliczności wyborów przewodniczącego, a także późniejsze wydarzenia, które były początkiem wielkich przemian politycznych na Litwie.
„Gdy powstała kwestia uczestnictwa w wyborach do parlamentu to właśnie zarząd miasta Wilna wydelegował mnie do tych wyborów. Od tego zaczęła się moja kariera polityczna. Gdy trzeba było składać podpis pod Aktem Niepodległości, nigdy się nie wahałem. Wręcz przeciwnie, przekonywałem wszystkich, że niepodległe państwo litewskie otwiera przed nami całkiem nowe możliwości. To, co się stało w ciągu ostatnich 23 lat pokazuje, że to był krok prawidłowy. Dziś po latach z dumą możemy analizować dzisiejszą sytuację polityczną: mamy swoich posłów, ministra, szereg wiceministrów. Ten sukces wyborczy jest zasługą wszystkich Polaków na Litwie. Wygrać wybory to sztuka, ale sztuką też jest utrzymanie stanu posiadania, i nad tym nasi politycy muszą codziennie pracować” – mówił Czesław Okińczyc.
„Gdzie oni są?”
Nie wszystkie przemówienia były optymistyczne. Ludzie, którzy stali u źródeł odrodzenia polskości na Litwie, tym razem nie zawahali się wskazać, co ich boli i niepokoi.
„Nie bacząc na nasz podeszły wiek, każdy z nas ma jakieś marzenia. A marzenia są zwykłe, ludzkie – żeby o nas pamiętano. Bardzo szkoda, że dziś w pierwszych rzędach na honorowych miejscach nie ma naszych władz związkowych. Gdzie oni są? To jest wielkie zagrożenie, kiedy tworzy się granica między ludźmi. Wiele jest przypadków, kiedy odsuwa się tych, którzy pracowali, działali” – powiedziała Stefania Kuźmo, emerytowana nauczycielka, która pracy w oświacie polskiej poświęciła ponad 50 lat życia.
Burzliwe oklaski zebrała także wypowiedź Apolonii Skakowskiej, prezes Centrum Kultury Polskiej na Litwie im. Stanisława Moniuszki.
„Nie chcemy wzajemnie się wspierać, wzajemnie szanować. Na początkach naszej pracy byliśmy razem, czuliśmy się braćmi i siostrami, chcieliśmy tego wszyscy jednakowo – być razem. A dziś jest już inaczej. Jak się okazało, władza psuje ludzi. Ciężko to mówić, ale tak jest. Ci, których my wybieramy, delegujemy, powierzamy im swoje sprawy, pragniemy, by ich było więcej, czy to w parlamencie, czy w europarlamencie, jak się okazuje, ignorują nas. A przecież to wszystko opiera się na naszej pracy. Nie będzie nas, oni będą nikim. Mówiłam – nie budujcie murów chińskich między nami. Wy jesteście naszymi posłańcami, i wam powierzamy nasze zamiary, nasze czyny i nasze wymogi. Bądźcie z nami i róbcie wszystko wspólnie dla naszej sprawy. Tylko wówczas będziemy mocni i silni” – podkreśliła Apolonia Skakowska.
Problemy pozostają
Na zakończenie oficjalnej części Ryszard Kuźmo, prezes Polskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku, odczytał przesłanie uczestników jubileuszowego spotkania.
„Zależy nam bardzo na tym, by wysiłki, pomysły i walka o zachowanie polskości, dobrobyt i komfort psychiczny mieszkańców Wilna i Wileńszczyzny nie poszły na marne, a trwały głęboko w umysłach i sercach wszystkich Polaków” – napisali członkowie Komitetu Koordynacyjno-Programowego.
W swoim przesłaniu zwrócili między innymi uwagę na pogarszający się stan szkolnictwa polskiego, kwestie upamiętnienia ważnych miejsc historycznych, problemy z kolportażem polskiej prasy na Litwie, pielęgnowanie pamiątek polskości i dziedzictwa narodowego.
Komentarze
Artykuł przeczytało 2 702 Czytelników