W środowisku polonijnym Berlina spotykamy ciekawych ludzi, którzy pasjonują się poszukiwaniem polskich śladów na obczyźnie. Jedni opracowują informatory polonijne, leksykony artystów, pisarzy, dziennikarzy, działaczy, organizacji, ludzi biznesu, inni zbierają prasę, wiersze, literaturę, nagrania filmowe, płyty itp. Andrzej Stach autor publikacji Polski Berlin przedstawił polskie akcenty w sztuce, kulturze, muzyce i gospodarce pokazując różnorodność polskiego Berlina. Interesujące zajęcie znalazła dla siebie Ewa Maria Slaska, która na cmentarzach szuka polskich grobów. Ze zgromadzonych materiałów zorganizowała wystawę w Berlinie „Nie umarłem – Ich bin nich tot”.
Każdy z nas ma swoje miejsce na ziemi. Za życia i po śmierci. Żyjemy tak długo, jak długo trwamy w pamięci innych. Za życia i po śmierci. Nie umiera tylko ten, o kim ktoś pamięta, ktoś, kto zachował pamiątki, fotografie, talizmany, kto odwiedza groby, kto wspomina…
Ewa Maria Slaska – kuratorka i realizatorka wystawy „Nie umarłem – Ich bin nicht tot” to wszechstronnie utalentowana pisarka, dziennikarka, która inspiracje do działania czerpie z każdego miejsca, gdziekolwiek się znajduje i co najważniejsze – ze znaleziska potrafi zrobić „życie”. Życiorys ma imponujący, kto chce bliżej poznać Ewę odsyłam do polskiej Wikipedii – http://pl.wikipedia.org/wiki/Ewa_Maria_Slaska, choć i tam nie da się znaleźć wszystkiego.
Lubi chodzić po cmentarzach, w końcu jest archeolożką z wykształcenia, a w Berlinie ma swoje „Eldorado”, bo to miasto, w którym z uwagi na uwarunkowania historyczne znajduje się 270 cmentarzy. Na cmentarzach Slaska „odkrywa” groby wielu postaci. No, a jeśli już napotka na polskie nazwisko, jak w przypadku nazwiska Niedźwiedziński z polskimi znakami, to cieszy się jak małe dziecko. Nie opuszcza tego miejsca bez notatek, zdjęć, by potem miesiącami, a niekiedy latami szperać w archiwum i poznać historię znanego lub nieznanego Polaka. Tych znanych nie było zresztą w Berlinie zbyt wielu, świadczą o tym nielicznie zachowane groby. Tych nieznanych były masy, ale jak trudno dojść do tego, że w grobie pochowano rzeczywiście Polkę lub Polaka. Slaska znalazła jednak i takie, gdzie nie archiwa mówią o tym, kto w danym miejscu leży pochowany, lecz mówią same groby. I wtedy okaże się, że Manfred Paul Oswin Zänker, człowiek o niemieckim nazwisku i czterech niemieckich imionach – był Polakiem i z narażeniem życia do swej polskości się przyznawał. Kilka takich biografii Slaska udokumentowała na wystawie, więcej znajduje się w jej prywatnych archiwach.
W drugiej części wystawy dwie osoby ze Szczecina, członkowie Stowarzyszenia „Nasze wycieczki” przygotowali 15 biogramów Niemców z niemieckiego Stettina, o których pamięta się jeszcze i w polskim Szczecinie.
Oto, co mówi inicjatorka wystawy Ewa Maria Slaska:
Cmentarze, zwłaszcza, gdy mają charakter parku i zapraszają do spacerów, to miejsca gdzie każdy człowiek może nawiązać kontakt z przeszłością swojego otoczenia. Cmentarze są bogatym źródłem informacji historycznych, a osoba zainteresowana nie musi szperać po archiwach. Wystarczy zwykły spacer, pod warunkiem, że chce się zrozumieć to, co nam mówią.
Nasza wystawa będzie takim spacerem, umożliwiającym mieszkańcom naszych miast, Polakom i Niemcom, wgląd w zmienną historię obu naszych narodów w ciągu ostatnich trzech stuleci.
Istnieją tu pewne podobieństwa. W dzisiejszym polskim Szczecinie mieszkali przedtem Niemcy. W Berlinie mieszkała duża grupa imigrantów z Polski – po dziś dzień. Spacer po Cmentarzu Centralnym w Szczecinie pokazuje polskiemu mieszkańcowi Szczecina niemiecką przeszłość jego miasta. Podobny spacer po licznych cmentarzach w Berlinie pokaże berlińczykowi, że od stuleci mieszkali tu ludzie z innej kultury, używający innego języka i że społeczeństwo wielokulturowe nie jest tu czymś nowym.
Do końca II wojny światowej Szczecin był miastem niemieckim, choć często zapomina się, że było to miasto pomorskie o bardzo zmiennych losach. Dopiero w roku 1713 król pruski Fryderyk Wilhelm I zajął miasto i ostatecznie włączył je do Prus po pokoju sztokholmskim w 1720 roku.
W roku 1901 postanowiono w Szczecinie przenieść cmentarze poza obręb miasta.
Tak zwany Wielki Berlin powstał w roku 1920, a w jego skład weszło sześć miast, 59 gmin wiejskich i 27 posiadłości rolnych. Każda jednostka administracyjna wchodząc w skład miasta wniosła czasem tylko jeden cmentarz, ale czasem nawet dziesięć lub dwadzieścia. Dlatego w chwili obecnej Berlin posiada łącznie 270 cmentarzy. Poszukując polskich śladów na cmentarzach w Berlinie trzeba przyjść osobno na każdy z nich. W Berlinie nie ma polskich cmentarzy, ani polskich kwartałów na niemieckich cmentarzach. Polacy pochowani są na wszystkich cmentarzach w Berlinie. Kilku z nich to znane postaci, ale wielka masa to zwykli ludzie. Dlatego nie ma ich w rejestrach czy na tablicach informacyjnych. Trzeba ich znaleźć.
Wystawę „Nie umarłem – Ich bin nich tot” oglądać można było w lipcu w Berlinie na jednym z czterech cmentarzy historycznych na Kreuzbergu. Wystawa rodzi refleksje natury ogólnej, nie po raz pierwszy, zresztą. Wystawę „Nie umarłem” sfinansowały wspólnie dwie instytucje niemieckie – główny organizator wystawy czyli Stowarzyszenie Städtepartner Stettin e.V. z siedzibą na Kreuzbergu i Związek Cmentarzy Ewangelickich w Berlinie. Mówi się teraz, że być może ukaże się książka o polskich grobach w Berlinie, a sfinansuje ją Fundacja Berlińskich Cmentarzy Historycznych. Ze strony instytucji polskich nie ma żadnego wsparcia. Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej już kilka lat temu nie przyznała funduszy na sfinansowanie publikacji na temat polskich grobów w Berlinie. Dlaczego tak jest?
Krystyna Koziewicz
Komentarze
Artykuł przeczytało 4 222 Czytelników