Po pierwsze – dopisało towarzystwo, które dość licznie przybyło na kolejny Rajd Polonijny. Informacja o tej już VI. Pieszej Wędrówce dotarła do sporej grupki osób, które punktualnie o godz. 13.30 przybyły na miejsce spotkania w sobotę 06 kwietnia 2019r. w Schönfließ. Było ok. 50 osób, w tym dwóch wytrwałych małoletnich chłopców, oraz piesek, który towarzyszył nam aż do Lübars.
Polonijny Rajd pieszy zorganizowany został przez Polonijne Towarzystwo Turystyczne i Kulturalne w Berlinie oraz Klub PTTK im. Korfantego w Berlinie. Podziękowania należą się Elżbiecie Potępskiej, przewodniczącej Polonijnego Towarzystwa Turystycznego i Kulturalnego w Berlinie, oraz Barbarze Muschol, która nie po raz pierwszy wybrała trasę i pilnowała, żeby nikt nie pozostawał w tyle. Przydała nam się taka kontrola, gdyż przebyliśmy trasę wszyscy w pełnym składzie i bez żadnych uszczerbków zdrowotnych. Nie słyszałam, żeby ktoś miał poobcierane nogi czy zaschnięte gardło. Dość licznie reprezentowany był Klub PTTK w Gubinie. Członkowie tego Towarzystwa wyruszyli z Gubina już o godz. 07.30 i zanim wzięli udział w Rajdzie zdążyli zwiedzić Ogrody Świata w Berlinie.
Trasa Polonijnego Rajdu wiodła przez lasy i pagórkowatą okolicę, najprzyjemniej było z górki, ale jak to mówią – raz z górki, raz pod górkę. W drodze zrobiliśmy dwie przerwy na krótki wypoczynek i drobną przekąskę. Na trasie była przemiła knajpka, niezbyt duża, ale dobrze zaopatrzona i pięknie położona przy sporej stadninie koni. Stoliczki tak ustawione, że można było podziwiać zarówno duże konie jak i małe kucyki. Przy następnej okazji warto się tu zatrzymać na kawę i ciasteczko. Trasa Rajdu wiodła wzdłuż drogi, po której przebiegał przed zjednoczeniem Niemiec mur dzielący dwa niemieckie kraje (Mauerweg). Przy okazji wzięło nam się na wspominki, jak to było przed zjednoczeniem, jakie mieliśmy doświadczenia z pracą, mieszkaniem, co się zmieniło, jak my się zmieniliśmy.
Po drugie – dopisała pogoda. Nie można sobie było wymarzyć lepszej. Słonko świeciło, nie było jednak zbyt gorąco. Drzewka pięknie kwitły, ptaszki śpiewały. Byli wśród maszerujących znawcy przyrody, gdyż co chwila słychać było informacje o krzewach, roślinkach, nazwach drzew i ich właściwościach.
Po trzecie – jak zwykle dopisał Ferdynand Domaradzki i członkowie Polskiej Rady Związku Krajowego w Berlinie. Tak po około 8 przebytych kilometrach byliśmy już dość stęsknieni za posesją Qualitz-Domaradzki przy Zabel- Krüger-Damm 229 w Berlinie-Lübars. Jak osiągnęliśmy cel, to wszystko było już przygotowane. Miejsca do wypoczynku, bufet z napojami, ognisko na kiełbaski. Dobrze wychowany wilczur państwa Domaradzkich wyczuwał zapach polskiej kiełbaski, ale dostojnie omijał stoliki udając, że nic go to nie obchodzi. Uczestnicy Rajdu cierpliwie stali przy ognisku i przypiekali na przygotowanych patykach kiełbasę.
Po czwarte – dopisały przemówienia. Były krótkie i treściwe. Wszyscy poczuli się usatysfakcjonowani i zadowoleni. Wspólna impreza Polonii mogła zostać zorganizowana tylko wspólnymi siłami i za to wszystkim, którzy przyczynili się do sfinalizowania Rajdu należą się serdeczne podziękowania.
Po piąte – dopisała muzyka. Jak zwykle można było liczyć na Janka Muzykanta – Jana Szczamburę, który grał na akordeonie i śpiewał zachęcając innych do wspólnego śpiewu. Miał przygotowany odpowiedni na okazję repertuar oraz śpiewniki z tekstami piosenek. Dało się zauważyć, że duża grupa osób lubi i umie śpiewać. A najbardziej liczą się chęci i dobry humor.
Do następnego Rajdu Polonijnego! Tekst: Małgorzata Śniadecka, Foto: Krystyna Koziewicz
Komentarze
Artykuł przeczytało 1 550 Czytelników