Wybory prezydenckie 2020 z powodu koronowirusa zostały przełożone z 10 maja na koniec czerwca, dla Polaków zza granicy zarządzono korespondencyjną formę wyborów. Widocznie nie było innego wyjścia, trudno w tej sytuacji mieć do kogokolwiek pretensje w czasach zagrożenia pandemicznego. Pakiety wyborcze dostarczała poczta, zarejestrowani Polacy i Polonusi z niecierpliwieniem zaglądali do skrzynek pocztowych. W miarę szybko odbiór pierwszego pakietu potwierdzali tylko nieliczni w mediach społecznościowych, inni natomiast każdego dnia sprawdzali zawartość skrzynek. Okazało się, że pokazywana na kopercie data nadania przesyłki 18 czerwca powinna de facto w ciągu 48 godzin trafić do adresata. Tak się jednak nie stało, Deutsche Post najwyraźniej zawaliła na całej linii. Na szczęście Ambasada wydłużyła czas przyjmowania oddanych głosów do ostatniej godziny trwania głosowania czyli niedzieli 21.00 godziny. Zobaczymy, ile tak naprawdę osób zostało pozbawionych prawa głosowania?
Kto zostanie prezydentem na kolejne pięć lat tego nikt nie jest w stanie przewidzieć, pierwszą turę wygrał Andrzej Duda i wszystkie ptaszki na niebie ćwierkają, że największe szanse ma właśnie urzędujący prezydent. Okoliczności sprzyjających ma co niemiara, po pierwsze media narodowe świecą mu najjaśniej , po drugie propaganda prezydentury Dudy to himalaje sukcesów, natomiast wszelkie porażki scedowano na opozycję.
Jeśli chodzi o kompetencje prezydenta RP to jest bardzo ważny partner dla rządzących, której zależy głównie na podpisywanie ustaw. Z tym akurat rząd PISu nie miał problemów bowiem wszystko, co chcieli forsowali bez większych problemów pokazując opozycji środkowy palec.
Patrząc nieco z boku na polskich polityków, prezydenta, premiera, marszałka Sejmu czy Senatu trudno mi zaakceptować przede wszystkim retorykę, język wzajemnych oskarżeń, braku kontaktów, dialogu czy kompromisu, który właściwie nie istniał. Nie wystawię oceny i opinii na temat działań rządzących pod względem merytorycznym, ponieważ żyję w zupełnie innej rzeczywistości poza granicami kraju, gdzie od 30 lat mieszkam.
W Niemczech obserwuję życie polityczne z perspektywy aktywnego członka partii CDU dzielnicy Reinickendorf. Otrzymuję systematycznie informacje – raporty zarówno z okręgu, jak i centrali, w których zawarte są tematy obywatelskie, miejskie, landowe, państwowe. Nie ma czegoś takiego, że parlamentarzyści, kluby partyjne spotykają się na zebraniach, w swoich komisjach i poruszają tematy, które stanowią tajemnicą wewnętrzną, niedostępną dla mediów i obywateli. Każda narada, posiedzenie zawiera końcowy komunikat na temat osiągniętych rezultatów i wniosków do dalszej pracy. Wspomnę także o tym, że rządząca partia prowadzi konsultacje ze wszystkim partiami, które otrzymały mandat reprezentowania w Bundestagu. Także skrajna prawica AFD nauczyła się normalnie rozmawiać, zachowywać przyzwoicie, a nie machać tylko szabelką(niektórzy potrzebują więcej czasu by dojrzeć do roli posła).
Zauważyłam też, że niemiecki prezydent najbardziej aktywny jest w sytuacjach kryzysowych, tak było np. w przypadku tworzenia rządu w koalicji Groko i Jamajka. Przeciągające się rozmowy zmusiły prezydenta do upominania polityków i przypomnienia o ich obowiązkach domagając się wypracowania kompromisu. Nie odnoszę wrażenia, by prezydent faworyzował czy sympatyzował z jedną konkretną partią czy danym politykiem. Czuje się natomiast, że jest rzeczywistym strażnikiem przestrzegania konstytucji niemieckiej przez rządzących.
No cóż, z faktami nie dyskutuję się, z mojej perspektywy trudno jest mi ocenić kadencję Andrzeja Dudy. Pamiętam, że start był obiecujący, wniósł pewien powiew młodej energii, która niosła nadzieję na rozwiązanie odwiecznych problemów polskiej rodziny, ale także młodego pokolenia. Program 500 plus rozwiązał częściowo ubóstwo przede wszystkim rodzin wielodzietnych, samotnych matek, ojców, także emeryci zyskali na tzw. trzynastce. Nie uważam to za rozdawnictwo, w końcu pieniądze i tak wracały z powrotem do skarbu państwa w postaci wzrostu zakupionego towaru, czy wykonanej usługi. Gospodarka tylko profitowała ze zwiększonej konsumpcji, dzięki temu samoistnie nakręcała się. W końcu to logiczne, że nikt tych pieniędzy nie włożył do skarpety, po prostu zostały wydane na zaspokojenie potrzeb wielu rodzin.
Wracając do prezydentury Andrzeja Dudy Polonia berlińska miała okazję spotkać się za czasów urzędowania ambasadora Jerzego Margańskiego, na które zapraszani byli przedstawiciele największych organizacji polonijnych, instytucji oraz ludzi biznesu, kultury. Pierwsze spotkanie odbyło się krótko po zaprzysiężeniu Prezydenta 30 sierpnia 2015, drugie podczas oglądania meczu Polska – Niemcy. To były jeszcze czasy, kiedy nikt nie dzielił Polonii na patriotyczną i lewacką, podziały wtedy zapewne istniały, ale nie były one tak bardzo widoczne i odczuwalne w przestrzeni publicznej.
Po odejściu Margańskiego, jego następcą został Andrzej Przyłębski, bezpośrednich spotkań Polonii z prezydentem Andrzejem Dudą nie było, jedynie podczas forum dyskusyjnych, Zjazdu Polonii Świata. Co by nie powiedzieć, Polonia stała się przedmiotem zainteresowania urzędu prezydenckiego, co zapewne jest sukcesem Andrzeja Dudy. Jaką role pełni ten urząd ds. Polonii trudno powiedzieć i ocenić, dziwne jest tylko, że do największych berlińskich organizacji nie trafiła korespondencja w sprawie wyborów prezydenckich 2020.
Jak zagłosowała niemiecka Polonia?
Na Rafała Trzaskowskiego zagłosowało ponad 52,5 procent głosów wyborców. Rafał Trzaskowski zdecydowanie wygrał we wszystkich obwodowych komisjach wyborczych na terenie Niemiec. Andrzej Duda zdobył jedynie 20 procent głosów, a na Szymona Hołownię zagłosowało ponad 15,6 proc. wyborców w Niemczech. Robert Biedroń zdobył 4, 2 proc. głosów, a Krzysztofa Bosaka poparło 5,8 proc. wyborców.
Rekordowe poparcie Rafał Trzaskowski zdobył w Berlinie, gdzie uzyskał 57 proc. głosów. Berlińska Polonia poparła też Szymona Hołownię, któremu zaufało 15 procent wyborców. Urzędujący prezydent otrzymał w Berlinie zaledwie 13 procent głosów.
Komentarze
Artykuł przeczytało 1 129 Czytelników