1 grudnia br. kilkaset tysięcy Ukraińców na Majdanie w Kijowie domagało się ustąpienia obecnych władz – premiera Mykoły Azarowa oraz prezydenta Wiktora Janukowycza – za to, że ugięli się pod naciskiem Moskwy i odrzucili umowę stowarzyszeniową z Unią Europejską. Jeśli antyrządowe protesty nie przyniosą skutku, Ukraina najprawdopodobniej porzuci proeuropejski kurs, na czym straci również Polska.
Dzisiejsza Ukraina jest podzielona niemal na dwie równe części. Ta południowo-wschodnia jest zdecydowanie prorosyjska – wybory zawsze wygrywa tu Partia Regionów obecnego prezydenta. Proeuropejska jest natomiast zachodnia część kraju (z wyjątkiem zamieszkiwanego przez duże mniejszości narodowe Zakarpacia, leżącego przy granicy z Mołdawią). Co ciekawe, polityczny podział pokrywa się w dużej mierze z granicami podziału Ukrainy po ugodzie perejasławskiej z 1654 roku, a później XIX-wiecznym podziałem kraju na część rosyjską i austro-węgierską oraz na polską i sowiecką w latach 1918-1939. Znajduje on również odzwierciedlenie również w sondażach dotyczących geopolitycznej przyszłości Ukrainy. Co trzeci obywatel tego kraju jest przeciwny integracji z Unią Europejską, a 14 proc. nie ma w tej sprawie zdania. Większość widzi szansę we współpracy z Zachodem.
Porzucenie umowy stowarzyszeniowej przez Ukrainę jest o tyle zaskakujące, że pozbawia jej oczywistych korzyści gospodarczych. Chodzi przede wszystkim o dostęp do jednego z największych rynków na świecie (500 mln konsumentów), co dla ukraińskich przedsiębiorców byłoby olbrzymią szansą na zwiększenie dochodów. Cała gospodarka mogłaby liczyć korzyści w miliardach euro. Szacuje się, że PKB Ukrainy mogłoby wzrosnąć nawet o dodatkowe 6 proc. w ciągu jednej dekady, co przełożyłoby się na 100-200 tys. nowych miejsc pracy.
Wschodni sąsiedzi Polski nie mogliby co prawda liczyć jeszcze na obfite fundusze strukturalne, ale na pewno mogliby w najbliższych latach otrzymać z Brukseli w ramach tzw. programów pomocowych więcej niż do tej pory (około 1 mld euro). Na współpracy skorzystaliby również ukraińscy rolnicy, którym Komisja Europejska zagwarantowała obniżenie taryf celnych o 80 proc., przy jednoczesnym ich obniżeniu przez Ukrainę tylko o połowę.
Dla Ukrainy to jednak mało. Prezydent Wiktor Janukowycz wyliczył, że Unia powinna zapłacić Ukrainie 20 mld euro za każdy rok przygotowań do integracji! Obiecał, że jeśli Bruksela znajdzie takie pieniądze to powróci do negocjacji, na co jednak, w obliczu olbrzymich problemów budżetowych Grecji, Hiszpanii czy Włoch, nie ma żadnych szans. Janukowycz nawet nie próbuje udawać, że w wyborze między Unią Europejską a Rosją najważniejsze są pieniądze, a ta ostatnia tuż przed szczytem Partnerstwa Wschodniego w Wilnie umorzyła ponad 1 mld płatności za gaz.
W kontekście protestów na Ukrainie padają pytania o polski interes w tej sprawie. Ten wydaje się tutaj jasny zarówno z gospodarczego, jak i politycznego punktu widzenia. Obecnie wielu naszych przedsiębiorców rezygnuje z robienia interesów na Ukrainie, mając na względzie wszechobecną korupcję czy barierami celnymi na granicy. W niedalekiej przyszłości mogłaby się również przesunąć wschodnia granica Unii. Ze wszystkich państw unijnych, to właśnie Polska odczułaby największe korzyści z członkostwa Ukrainy we wspólnocie.
– Jeżeli Ukraina będzie demokratyczna i bezpieczna, to bezpieczniejsza będzie również Polska, Wielka Brytania i cała Unia Europejska – przekonuje podkarpacki eurodeputowany Prawa i Sprawiedliwości Tomasz Poręba, który w niedzielę 1 grudnia, u boku Jarosława Kaczyńskiego, wspierał na Majdanie protestujących Ukraińców. – To nie jest jakiś karnawał. Ludzie wyszli na ulice bo ich oszukano. Mają jasny przekaz – chcą zmiany władzy i jestem pewny, że oni wytrwają na tych mrozach. To jest przełomowy moment, ale Ukraińcy potrzebują wsparcia ze strony Unii Europejskiej. Ale to nie jest tak, że tylko Ukraina potrzebuje Unii Europejskiej. Unia też potrzebuje Ukrainy – dodaje. Zdaniem Poręby, jeśli Ukraina podpisałaby dziś umowę stowarzyszeniową, mogłaby liczyć na pełne członkostwo w perspektywie od 5 do 10 lat.
Ambasador Ukrainy w Polsce:
Markijan Malskyj
Jestem przekonany, że w ciągu bieżącego roku Ukrainie uda się spełnić oczekiwania UE o wprowadzeniu niezbędnych zmian i reform, a nasze starania eurointegracyjne zostaną sfinalizowane podpisaniem Umowy stowarzyszeniowej. Zgodnie z przepisami Unii Europejskiej, umowy z państwami trzecimi w dziedzinie handlu i współpracy gospodarczej mogą być stosowane tymczasowo od daty podpisania takich umów, nie czekając na ich ratyfikacje przez państwa członkowskie UE. Dlatego inicjujemy tymczasowe stosowanie Umowy o wolnym handlu przed wejściem w życie Umowy stowarzyszeniowej, i na odpowiedź słyszymy od naszych europejskich partnerów pozytywne sygnały.
źródło Biały Orzeł
Komentarze
Artykuł przeczytało 2 382 Czytelników