Ktoś tutaj był i był, a potem nagle zniknął i uporczywie go nie ma.
Wisława Szymborska
Chciałoby się powiedzieć, że nie ma dobrego momentu na pożegnanie Joanny, ale zawsze jest dobry czas na wspomnienia o Niej. To jedyny dar, który będzie trwał w mojej pamięci! Wciąż o Niej myślę! Poniżej przytoczę wpis o Joannie do Polkopedii. https://polkopedia.org/Joanna_Trümner
Historia naszej znajomości zaczęła się od pracy w Biurze Polonii, kiedy Joanna objęła stanowisko sekretarki na pół etatu, a ja, jako wolontariuszka, pełniłam dyżury dwa razy w tygodniu podczas Jej nieobecności. Wiele godzin spędziłyśmy razem na rozmowach, które początkowo dotyczyły pracy w Biurze, z czasem jednak nasze koleżeńskie więzi przeniosły się na grunt prywatny. Wcześniej nie znałam Joanny osobiście, jedynie z widzenia podczas różnorodnych wydarzeń polonijnych. Wkrótce okazało się, że nie potrzeba było zbyt dużo czasu, by nawiązała się między nami serdeczna relacja. Wystarczyło jedno spojrzenie i już w błysku oka poczułam energetyczną aurę. W dość szybkim czasie stwierdziłam, że Joanna jest wyjątkową osobą, bardzo zależało mi, by nasza relacje miały nieco głębszy wymiar. Imponowała mi Jej inteligencja, naturalny urok i wdzięk, zawsze była sobą, autentyczna z dystansem do siebie i innych. Joannie można było zawierzyć skryte tajemnice, miała charyzmę osoby, której się ufało. Zawsze mogłam liczyć na zrozumienie, emocjonalne wsparcie, dyskrecję. Z taką osobą jak Joanna osoba chciało się po prostu rozmawiać. Zawsze była sobą, pokazując prawdziwe ja, niczego nie udawała. Najbardziej zależało mi, by zostać wysłuchanym w sytuacjach, kiedy borykałam się z trudnymi wyborami życiowymi. Właściwie to ja potrzebowałam bardziej Joanny, aniżeli ona mnie. Nigdy nie odmówiła pomocy, dobrej rady czy duchowego wsparcia. Z kolei ja starałam się być dyspozycyjna, jeśli chodziło o sprawy biurowe.
Wiele razy wspólnie organizowałyśmy spotkania polonijne z ramienia biura, świetnie nam się pracowało, dogadywałyśmy się bez słów. Trudności, których nie brakowało, przezwyciężałyśmy wspólnymi siłami, bez kłótni, ze stoickim spokojem, jakim emanowała Joanna. Stosowała umiar we wszystkim, a to co było zgodne z rozumem, było zgodne z Jej naturą. Miała wiele pasji, bardzo ceniłam jej talent i zdolności literackie, rozmowa z Joanną była dla mnie prawdziwą ucztą duchową.
Kiedy Joanna ciężko zachorowała, byłam w szoku, nie mogłam uwierzyć, że tak z dnia na dzień postawiona diagnoza będzie miała tak dramatyczny przebieg. Wierzyłam, że los będzie łaskawy i pozwoli, jak zresztą wielu innym ludziom dotkniętych tą chorobą, powrócić do normalnego życia. Często ze sobą rozmawiałyśmy telefonicznie, dwa razy w tygodniu, kiedy pełniłam dyżur w Biurze. Czasem pisałyśmy sobie na Messengerze.
Do końca dni życia Joanny nie straciłyśmy ze sobą kontaktu. Ostatni wpis od Joanny otrzymałam kilka dni przed śmiercią. Długi czas walczyłam z emocjami po śmierci Joanny, na samo wspomnienie łzy same cisnęły się do oczu. Żal, że żadna chwila już się nie powtórzy i już nic nie będzie tak samo, jak było. Żegnaj, Joanno!
….Ogromnie boli myśl o chwili, w której nie będzie następnych dni…
Berlin, 9 października 2021, w rocznicę śmierci
Komentarze
Artykuł przeczytało 636 Czytelników