Naszą rodzimą kulturę pielęgnują w Niemczech przede wszystkim ludzie kreatywni, działający w pojedynkę lub skupieni wokół Stowarzyszeń, które ostatnimi czasy bardzo się uaktywniły na kulturalnej mapie Berlina.
Polonijny Festiwal Kultury został zorganizowany przez Zrzeszenie Federalne Polskie Forum w Niemczech we współpracy ze Stowarzyszeniem Wolnego Słowa, Stowarzyszeniem Wspólnota Polska i Polską Radą w Berlinie. Festiwal wzbudził ogromne zainteresowanie, co świadczy o tym, że wciąż istnieje wielki popyt na kulturę masową, temu bowiem służyło to wielkie polonijne spotkanie. Festiwal odbył się 21 listopada 2013 roku w Fontane Haus na Reinickendorfie. Sala koncertowa zapełniona była po brzegi i nie mogła pomieścić wszystkich chętnych. Trzeba tu z zadowoleniem odnotować, że występy w polskim Berlinie stały się ważnym elementem w życiorysie twórców z Polski. To niejednokrotnie polonijne występy otwierają polskim artystom bramy do wielkiego świata. Polonia, i ta starsza, i ta ostatnimi czasy znacznie odmłodzona, chętnie spotyka się na licznych imprezach polonijnych. Różne mogą być motywy uczestnictwa w takich spotkaniach – chęć podtrzymywania tradycji, potrzeba korzystania z dóbr kultury, możliwość spotkania się z rodakami. Ale oczywiście takie imprezy organizujemy, my – Polacy, nie tylko dla siebie. Równie ważna jest możliwość pokazania innym nacjom zamieszkałym w Berlinie polskiej kultury.
Nie od dziś wiadomo, że Polonia spragniona jest wszystkiego, co pochodzi z Polski i gdyby tylko posiadała własne locum to działo by się, oj działo. A tak, zważywszy na koszty najmu lokali, musimy zadowolić się paroma imprezami w roku. Można by dynamiczniej działać, gdyby było własne lokum – z salą koncertową, galerią i małą gastronomią. Sponsorzy imprez polonijnych ściśle trzymają się wytycznych, które najwidoczniej nie pozwalają na stałe finansowanie Domu Polskiego z prawdziwego zdarzenia. Niestety naszych reprezentantów i „opiekunów” z Sejmu i Senatu RP nie przekonuje fakt, że część finansów przeznaczonych na projekty kulturalne oddajemy niemieckim firmom, którym płacimy za wynajęcie pomieszczeń na organizację imprez. Dlatego wszystko co robimy musi być siłą rzeczy skromne, żeby nie powiedzieć bardzo skromne. Nie stać nas na wielki rozmach, jaki ma np. Mniejszość Niemiecka w Polsce, która potrafi organizować imprezy trwające wiele tygodni. My, Polacy za granicą, musimy się pocieszyć, że minimalizm to szlachetna postawa życiowa. No to się pocieszamy i cieszymy każdą jednorazową akcją, kilkoma godzinami rozrywki.
Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że projekty trzeba najpierw zrealizować, a dopiero po imprezie otrzymuje się fundusze przyznane z Polski. Czy takie rozwiązania są normalne? Naprawdę trudno jest zrozumieć tę oryginalną specyfikę finansowania projektów przez stronę polską. Organizatorzy wydarzenia muszą na głowie stawać, by nie mając centa na konieczne zaliczki, rezerwować pomieszczenia na koncert, wydrukować ulotki, wysłać zaproszenia, plakaty, podać do prasy, opłacić grafika. Paranoja! Niemieckie instytucje mają jakoś bardziej życzliwy stosunek do naszej aktywności, współfinansują nawet wielkie projekty i co ciekawe nie stosują dziwacznych rozwiązań prawnych.
No dobrze, ponarzekałam tu nieco, bo jeśli chce się coś osiągnąć, na przykład sfinansowanie Domu Polskiego czy rozsądne sposoby przyznawania funduszy, to nie należy ustawać w wysiłkach i nigdy nie dość przypominania decydentom, że tego właśnie od nich oczekujemy. A oczekujemy od władz polskich decyzji odnośnie posiadanej w Berlinie działki przy Kurfürstenstrasse, która obecnie jest oazą dziko rosnącej przyrody. Zamiast dać życie chwastom niechby to miejsce żyło sobie polską kulturą parafrazując do tekstu piosenki Jerzego Połomskiego „Daj mi to miejsce na ziemi, ja z tego zrobię życie”.
Marudzenie moje jednak w żaden sposób nie dotyczy wspaniałej imprezy, jaką był Polonijny Festiwal w Berlinie. Festiwal prowadziła znana berlińska dziennikarka radiowa, Joanna Ratajczak i Arkadiusz Kulaszewski, tłumacz z Hamburga. Program rozpoczął zespół taneczny „Krakowiacy” (na zdjęciu powyżej), działający przy Państwowej Szkole Polsko-Niemieckiej pod kierunkiem Ewy Kampes. Młodzi tancerze swoimi występami wzbogacają imprezy polonijne, przypominając nieprzemijającą urodę polskiego folkloru. W programie mają wszystkie polskie tańce ludowe od mazurka, krakowiaka po poloneza. Brawo!
Jedną z ciekawszych i emocjonalnych akcentów wieczoru było ogłoszenie wyników konkursu recytatorskiego, który adresowany był do polonijnej młodzieży ze szkół z językiem polskim w Berlinie. Jest ich w stolicy Niemiec kilka, w tym Katharina-Heinroth-Grundschule, Państwowa Niemiecko-Polska Szkoła Europejska oraz Towarzystwo Szkolne „Oświata”. Konkurs poprzedziły warsztaty, na których młodzież mogła poćwiczyć przygotowane do recytacji utwory oraz zapoznać się z podstawowymi technikami teatralnymi, elementami gry scenicznej i pantomimą. Jury w składzie: prof. Teresa Nawrot, Lidia Sollik, Dorota Koszutska oceniało interpretację przygotowanych przez młodzież miniatur literackich. To, co młodzi zaprezentowali na scenie, było prawdziwym arcydziełem. Wspaniała intonacja głosu, mimika, pełne skupienie i jednocześnie luz oraz radość płynąca z treści utworów Brzechwy, Tuwima, Konopnickiej. Młodzież otrzymała symboliczne nagrody i gromkie brawa, których pewnie długo nie zapomni (na zdjęciu powyżej).
W programie udział wzięła też Alexandra Orłowska (na zdjęciu powyżej) – laureatka nagrody na festiwalu młodzieżowym „Razem we wspólnej Europie” w Monachium, która zaskoczyła nas wszystkich aranżacją piosenki „Karuzela” z repertuaru Sylwii Grzeszczak, zaśpiewaną po niemiecku.
Z kolei Przemek Mazurek (na zdjęciu powyżej) – artysta, kabareciarz, muzyk związany z poznańskim środowiskiem kabaretowym m.in. zdobywca I miejsca na X festiwalu „Nadzieja” Jacka Kaczmarskiego w Kołobrzegu, zaśpiewał własne kompozycje, owacyjnie przyjęte przez publiczność.
Wystąpiła też Iwona Cudak (na zdjęciu powyżej) – nasza berlińska wokalistka o cudownym głosie, którą kilka miesięcy temu mogli podziwiać goście Prezydenta Niemiec Joachima Gaucka podczas tzw. Buergerfest 2013 w ogrodach pałacu Bellevue. W Fontane Haus wystąpiła ze swoim zespołem, muzykami o wielkim formacie. Prawdziwa gratka dla miłośników ambitnej piosenki.
Gwiazdą festiwalu był znakomity zespół muzyczny rodem z Zakopanego założony przez Sebastiana Karpiela „Bułeckę” – Zakopower (na zdjęciu powyżej), który z powodzeniem łączy motywy muzyczne regionu Podhala z nowoczesnymi brzmieniami oraz rockową dynamiką. W zaprezentowanym repertuarze usłyszeliśmy wspaniałe hity „Boso”, „Galop”, „W dzikie wino zaplątani”, „Bóg wie gdzie” oraz „Płonąca stodoła” Niemena. Publiczność od momentu pojawienia się na scenie frontmana od razu podjęła z Bułecką dialog, śpiewając fragmenty piosenek, przytupując, klaszcząc. To był wspaniały klimatyczny koncert, a dla wielu fanów prawdziwa uczta dla ucha na najwyższym poziomie artystycznym.
Festiwal trwał kilka godzin pozostawiając w naszej w pamięci niezapomniane wrażenia.
Krystyna Koziewicz
Komentarze
Artykuł przeczytało 2 936 Czytelników