Zdjęcia z fazy przygotowawczej przy rusztowaniach
W tym roku mija 80 lat od wybuchu Powstania Warszawskiego. Pani Anita Baranowska-Koch z Towarzystwa Niemiecko-Polskiego w Berlinie zaangażowana jest w poważny projekt „ Za murami – historie łączą”. W projekcie tym szuka się odpowiedzi na pytanie: „ Co oznacza dla nas Powstanie Warszawskie i co wnosi ono do wspólnej niemiecko-polskiej przyszłości?”
Warsztaty odbywają się w Warszawie i Berlinie. Na zakończenie odbędzie się prezentacja obszernej publikacji.
Uczestnicy, w wieku od 17 do 30 lat, przygotowują się do wystawy prac plastycznych oraz projektu i wykonania wspólnego muralu w Berlinie. Miejsce na mural zostało wybrane dzięki współpracy partnerskich dzielnic: Mokotowa z Warszawy i dzielnicy Treptow-Köpenick w Berlinie. Jest to ściana budynku Jugendamt w Adlershof, Groß- Berliner Damm 154, 12489 Berlin.
Właśnie rozpoczęto przenoszenie projektu muralu na ścianę. Rusztowania stoją, uczestnicy projektu realizują swoje zadania z zapałem.
8.7.2024r o godz. 16:30 odbędzie się oddanie gotowego muralu.
Jugendamt w Adlershof, Groß- Berliner Damm 154, 12489 Berlin
Czerwone i białe cegiełki przypominają mur, ale też są opaską powstańczą, którą na prawym przedramieniu ponad łokciem nosili nasi bojownicy, jako symbol buntu i pragnienie wolności.
Jeden z nich, Powstaniec Warszawski, który mieszka dziś w Szczecinie, jest sponsorem farb używanych do wykonania tego muralu. Ma w domu u siebie taką opaskę, którą przechowuje jak najświętszą relikwię.
Ja również mam bardzo cenną pamiątkę rodzinną z tamtego czasu. Rodzina mojej Mamy mieszkała przed wojną przy Rynku Starego Miasta w Warszawie.
1 września 1939r. Dziadek zgłosił się do punktu mobilizacyjnego na Placu Zamkowym i wziął udział w Kampanii Wrześniowej. Potem był więźniem oflagu. Babcia Zofia i moja Mama, wtedy 13-letnia Irenka zostały w stolicy. Gdy ogłoszono godzinę „W”, często chowały się do piwnicy-schronu. Starówka była morzem ruin i tu wśród gruzów odnalazły swój mały talerzyk-półmisek z ich mieszkania na poddaszu, który jakimś cudem w całości przetrwał bombardowania. Po powstaniu znalazły się w obozie w Pruszkowie i talerzyk wędrował już z nimi. Dziś talerzyk jest moją relikwią, którą przechowuję jako rodzinną pamiątkę, ale też symbolicznie jest to dowód na to, że nawet, gdy świat się wali, pewne wartości pozostaną niewzruszone i czasami można liczyć na cud.
Kamienica na Rynku Starego Miasta. Mały talerzyk, który wypadł z poddasza budynku.
Tekst i zdjęcia: Iza Modrzejewska
Komentarze
Artykuł przeczytało 471 Czytelników