Szlachetne zdrowie

Koronawirus to od początku 2020 roku temat numer jeden na całym świecie. Tajemniczy wirus rozpoczął zbierać swoje żniwo w chińskiej miejscowości Wuhan, skąd stopniowo rozlał swój zasięg na niemal cały świat. Liczba zakażeń stale rośnie. Warto wiedzieć, kto jest najbardziej narażony na zachorowanie i jak można się chronić przed chorobą. Jak rozpoznać objawy i kiedy zgłosić się do lekarza? Koronawirus, choć śmiertelnie niebezpieczny, jest w gruncie rzeczy zwykłym wirusem, podobnym do tego wywołującego grypę. Okazuje się, że bardzo łatwo się zarazić od kogoś, kto sam nie ma pojęcia, że jest siewcą.

Jak to? – zapytacie- ano, właśnie tak!

Przytrafiło mi się w momencie najmniej spodziewanym. Zaczęło się od dnia, kiedy poszłam na uroczystość z okazji pewnego jubileuszu. Ubrana w wizytową sukienkę nie włożyłam podkoszulki, żeby się po prostu nie przegrzewać – myślałam sobie wtedy. Był to koniec października, kiedy dni były jeszcze ciepłe i słoneczne, za to wieczory zimne. Pomieszczenie w którym odbywała się impreza była słabo ogrzana, chłód czuło się po plecach, w nogach. De facto teraz wszyscy wietrzą lokale bez opamiętania, najgorzej przedstawia się sytuacja w praktykach lekarskich, pacjenci siedzą przy otwartych oknach i drzwiach. Zgroza!

I tak spędzając czas przez dwie i pół godziny w pozycji siedzącej zmarzłam wtedy do samej kości. Telepałam się, tupałam nogami ażeby ogrzać si, ale nie skutkowało. Największą głupotą było, że nie włożyłam płaszcza na siebie, ale ta refleksja przyszła o wiele za późno.

Po oficjalnej części odbyła się kolacja tzw. zimny bufet i wino, które piłam niczym wodę mineralną, po prostu chciałam się ogrzać. Owszem, zrobiło się nawet gorąco po kilku lampkach, ale skutki zmarznięcia czułam już następnego dnia: dreszcze zimno – gorąco, silny ból głowy, podwyższona temperatura 37, 5 co w moim przypadku wysoka gorączka, zazwyczaj nie przekraczam 36, 6, nocne pocenie się i suchy kaszel. Natychmiast zaaplikowałam sobie babciną metodę walki z przeziębieniami: witamina C 1000, herbata imbirowa z miodem i cytryną, czosnek, soki z owocu granatu, elektryczka poduszka oraz całodzienne leżenie plackiem pod ciepłą kołderka. W miarę szybko ból głowy ustąpił, gorączka też, zaczął się jednak suchy kaszel i towarzyszący ból w plecach oraz klatce piersiowej. Właściwie to niezbyt często miewałam przeziębienia, tym razem były zupełne inne objawy, znacznie silniejsze i nie chciały tak prędko ustąpić. W momencie, kiedy czułam się prawie wyleczona w mojej dzielnicy zarządzono ewakuację z powodu znalezienia na sąsiedniej ulicy bomby z drugiej wojny światowej . Będąc jeszcze w porannych pieleszach policja nakazała natychmiast opuścić mieszkanie, zmuszona byłam udać się do znajomej, która mieszka parę kilometrów od mnie. Wiedziałam, że źle się stało, iż wyszłam z domu w trakcie zdrowienia, jednak nie było innej opcji, wszyscy mieszkańcy w obrębie 300 metrów musieli opuścić lokum na 10 godzin. Miało być krócej, ale okazało się, że rozmontowywanie bomby trwało dłużej i tak czekając na powrót do domu trwało to dwie godziny stojąc na zimnie. I znów poczułam zimno w plecy, nogi, pojawił się kaszel, katar. Cała rekonwalescencja poszła na marne. Na drugi dzień stan zdrowia pogorszył się, pojawiły się objawy identyczne, jak za pierwszym razem z jeszcze większą mocą.

W te pędy poleciałam do apteki po Gelo Myrtol, który rozgrzewa organizm od wewnątrz powodując, że kaszel staje się mokry, co bywa dobrym symptomem. W aptece opowiedziałam znajomej farmaceutce o dolegliwościach, która doradziła mi, ażebym natychmiast udała się do lekarza domowego zbadać płuca, oskrzela, co też posłusznie zrobiłam. Zdziwiło mnie mocno podejrzenie aptekarki, że to może być koronowirus? Pomyślałam sobie wtedy, że to niemożliwe, byłam pewna, że to zwykłe przeziębienie.

Lekarka odsłuchała płuca, oskrzela, które były ok., pobrano wymaz z nosa, gardła na test koronowirusa. Przy okazji wręczyli pismo, które obligowało mnie do zastosowania kwarantanny do czasu potwierdzenia negatywnego wyniku z wymazu. Nie było wyjścia, pogodziłam się z losem, że muszę przez jakiś czas żyć w izolacji, powiadamiając sąsiadów i znajomych o zaistniałej sytuacji.

Po upływie 4 dni zadzwoniłam do lekarza domowego z zapytaniem wynik z wymazu?

– positiv – usłyszałam w słuchawce.

Byłam w szoku, nie mogłam uwierzyć, że to mnie spotkało, a więc objawy jakie miałam to nic innego, jak ten przeklęty koronowirus. Nie było wyjścia, trzeba było wziąć się porządnie garść, choć było to niezwykle trudne, mieszkam sama, przyjaciel/e wprawdzie mieszkają w Berlinie, ale nie mogą do mnie przyjść. Nikt nie mógł, nie wolno było wychodzić z domu, wynieść śmieci, odebrać post. Nie to jednak było najgorsze, bardzo ciężko było pogodzić się z diagnozą, która dla niektórych kończyła się nawet śmiercią. A ja, wszak jestem w grupie ryzyka!

Metod leczenia koronowirusa właściwie nie ma, otrzymałam z Gesundheitamtu jedynie zalecenia, a więc leżeć w łóżku, zażywać witaminy C, D, wietrzyć mieszkanie, wykonywać ćwiczenia oddechowe, spożywać lekkie posiłki. Do monotonii życia można się przyzwyczaić zwłaszcza, kiedy człowiek nie jest w dobrej kondycji. W czasie trwania kwarantanny nie miałam ochoty na żadną aktywność czy to fizyczną czy umysłową. Ot, istniałam, ale nie było w tym życia, po prostu trwałam poza sobą. Smaku i apetytu nie straciłam, co było raczej mało typowe dla Covid -19, gdzie zazwyczaj ludzie odczuwali brak węchu i smaku. U mnie nie było raczej ochoty na jedzenie.

Kwarantanna trwała 10 dni i można powiedzieć, że dokuczliwe objawy wprawdzie zniknęły, ale czuję nadal mocno osłabiona. Przede wszystkim mam niską temperaturę ciała, uczucie zmęczenia, obniżenie nastroju oraz widoczna na twarzy bladość.

Mimo braku sił wybrałam się do pobliskiej apteki po witaminy i elektrolity dla wzmocnienia organizmu, które już po pierwszej dawce zażycia terapii immunologicznej poczułam przypływ energii.

Rekonwalescencja trwa nadal…

Państwu daję dobra radę! Nie wolno dopuścić do wychłodzenia organizmu, jest duże prawdopodobieństwo (tak było w moim przypadku), że właśnie wtedy koronowirus atakuje znajdując w organizmie sprzyjające warunki do rozwoju!

Na zakończenie przytoczę fraszkę „Na zdrowie” najpowszechniej znany utwór Jana Kochanowskiego.

Ślachetne zdrowie,
Nikt się nie dowie,
Jako smakujesz,
Aż się zepsujesz.
Tam człowiek prawie
Widzi na jawie
I sam to powie,
Że nic nad zdrowie
Ani lepszego,
Ani droższego;
Bo dobre mienie,
Perły, kamienie,

Także wiek młody
I dar urody,
Mieśca wysokie,
Władze szerokie
Dobre są, ale –
Gdy zdrowie w cale.
Gdzie nie masz siły,
I świat niemiły.
Klinocie drogi,
Mój dom ubogi
Oddany tobie
Ulubuj sobie!

Tekst składa się z szeregu pochwał na cześć zdrowia, określanego jako: „szlachetne”, „lepsze” i „droższe”. Poeta wychwala je więc i wymienia jego zalety. Już w pierwszym wersie zwraca się bezpośrednio do zdrowia nazywając je „szlachetnym”. Wezwanie powtarza się w ostatnich wersach. Autor określa zdrowie także mianem „klejnotu”, prosząc je o to, by na zawsze zamieszkało w jego domu.

Poeta przeciwstawia zdrowiu takie wartości jak: bogactwo, młody wiek, wysokie stanowiska społeczne, władza, które nie mają znaczenia, jeśli człowiek zaniemoże. Cenę zdrowia poznaje się dopiero wtedy, gdy się je utraci.

Podmiot liryczny fraszki to człowiek mądry i doświadczony przez życie, dojrzały obserwator rzeczywistości, zdający sobie sprawę z ogromnej wartości zdrowia. Zdrowie, dowodzi autor, jest ważniejsze niż światowe sukcesy i bogactwo, ponieważ to dzięki niemu możemy korzystać ze wszystkich przyjemności świata i bożych łask.

Pilnujmy zdrowia!

Svampe forstærker styrker, der overføres mellem relativ og negativitet. glutamicum fra C. hvad er forskellen på viagra og cialis sikker bestilling af Cialis Soft i et australsk apotek L, Faurbye A Comparator og irreversibel dyskinesi efter instillation af perphenazin, chlorpromazin, reserpin og forreste terapi.

Komentarze

komentarzy


Artykuł przeczytało 1 076 Czytelników
Pin It