Tekst i zdjęcia: Sława Ratajczak
Od pewnego czasu telewizja Polonia przedstawia sylwetki polskich naukowców, którzy zdobyli rozgłos i uznanie z dala od rodzinnego kraju. Są to historie niezwykłe, będące dowodem tego, że zdolni, wytrwali i pracowici wszędzie odnajdą miejsce na sukces, na osiągnięcia o ważnym znaczeniu i na realizację życiowych celów.Od XIX wieku nasi rodacy sławili Polskę w całym świecie od Dalekiego Wschodu po Amerykę Południową swymi naukowymi dokonaniami. Nazwisk sporo i historii pełnych przygód także pod dostatkiem. Wszak praca naukowa, to nie tylko poszukiwania, badania, pełna cierpliwości sumienność, ale także swoista odwaga w przekraczaniu „wyboistych dróg”, pokonywanie słabości. To również zmaganie się z różnymi ograniczeniami. Talent i pasja twórcza prowadzą do znaczących osiągnięć nawet w trudnych warunkach. Potwierdzają to biografie uczonych i odkrywców, nawet tych, którzy zdobyli międzynarodowy rozgłos i szacunek.
Najlepszym przykładem jest kilka trudnych epizodów z życia Marii Skłodowskiej – Curie; jej wielogodzinne prace w zimnym laboratorium, tragiczna śmierć męża, nietaktowne ataki prasy czy późniejsze wyjazdy na fronty I wojny światowej, gdzie prowadziła mobilną radiologię polową. To nie było łatwe. Cóż? Z trudnościami mierzą się niekiedy nawet najsławniejsi.
Wiek XX i współczesność są pasmem szczególnych zwycięstw Polaków na polu nauki. Wśród całej rzeszy polskich uczonych i odkrywców wielu jest takich, którzy znaleźli się z rozmaitych przyczyn, także własnych wyborów z dala od ojczyzny. Sporo ich w Niemczech. Myślę, że ma na to wpływ fakt, że w kraju tym jest aż 430 uczelni wyższych, w tym 106 uniwersytetów współpracujących w większości z uczelniami w Polsce. Prace naukowe prowadzone są nie tylko na uniwersytetach, ale i w instytucjach prywatnych, ośrodkach badawczych, koncernach przemysłowych… Ogółem, (jak podaje DAAD – Deutscher Akademischer Austauschdienst – Niemiecka Centrala wymiany Akademickiej ) działa około 800 instytucji naukowych, które zatrudniają obcokrajowców. Poznański Instytut Zachodni ocenia, że liczba polskich naukowców w Niemczech może sięgać nawet kilku tysięcy. Czyż to nie imponujące?
O wielu z nich dowiadujemy się w środowisku polonijnym. Udało mi się dotrzeć do kilku osób z tego, jakże licznego grona i przyznać muszę, że były to najmilsze ze spotkań i najciekawsze z rozmów, jakie przeprowadziłam. Wciąż pozostaję pod wrażeniem opowieści o racjonalnym podejściu do świata i emocjonalnym do tego, co rodzime, polskie, a tak silnie odczuwane za granicą. Ogromem wiedzy, osiągnięciami, błyskotliwą wręcz karierą zadziwił mnie profesor Radosław Marek Iwankiewicz z Instytutu Mechaniki i Inżynierii Wodnej Uniwersytetu Technicznego w Hamburgu. Początki jego sukcesów miały miejsce na Politechnice Wrocławskiej, którą ukończył z wyróżnieniem na Wydziale Budownictwa Lądowego w specjalności teoria konstrukcji. Tam odbył studia doktoranckie i habilitację w dyscyplinie mechanika. W Instytutach Inżynierii Lądowej, a także Materiałoznawstwa i Mechaniki Technicznej przeszedł kolejne stopnie naukowe od starszego asystenta po adiunkta, by uzyskać stanowisko profesora nadzwyczajnego. Odbył także staż naukowy w Instytucie Podstawowych Problemów Techniki P.A.N. w Warszawie i ośmiomiesięczne stypendium naukowe w Paryżu. Od 1994 z powodzeniem kontynuuje pracę naukową i dydaktyczną za granicą. Pracował jako profesor wizytujący na Uniwersytecie w Aalborgu w Danii i Uniwersytecie Technicznym w Monachium. W latach 1998 – 2007 pełnił stanowisko kierownika katedry mechaniki stosowanej – Murray and Roberts Professor Chair of Applied Mechanics w School of Mechanical Engineering University of the Witwatersrand Johannesburg w Republice Południowej Afryki. W tym czasie przez prawie rok zajmował stanowisko profesora wizytującego z ramienia DAAD (Mechanics for Global Engineers) na Uniwersytecie Technicznym w Hamburgu. Na stałe pracuje tam od 2007 w Instytucie Mechaniki i Inżynierii Wodnej. Główną dziedziną jego pracy naukowej są stochastyczne problemy dynamiki i niezawodności konstrukcji oraz metody stochastyczne w mechanice. Brzmi to obco i dla wielu niezrozumiale. Taka jest po prostu nauka i nie każdy jest w stanie ogarnąć wszystkie jejarkana. Przytoczę słowa profesora: „ od wielu lat zajmuję się dynamiką i niezawodnością układów poddanych losowym seriom impulsów, a od niedawna także metodami
stochastycznymi w mechanice nano-materiałów. Rozwijałem w tym zakresie metody analityczne, dokładne i przybliżone, związane z zastosowaniem metod procesów stochastycznych, przede wszystkim procesów punktowych oraz stochastycznych równań różniczkowych.” Profesor wygłosił dziesiątki referatów na konferencjach zagranicznych: w Bułgarii, Chinach, Danii, Francji, Grecji, Japonii, Korei Płd. w Niemczech, Norwegii, Portugalii, RPA, Rosji, na Węgrzech i we Włoszech. Od kilku lat współpracuje z University of Northampton w Wielkiej Brytanii, z Uniwersytetem w Palermo oraz Chieti Pescara we Włoszech, z University of Aberden w Szkocji i oczywiście z Politechniką Warszawską. Prowadził wykłady seminaryjne i wykłady dla doktorantów na Politechnice Wrocławskiej, Uniwersytecie w Aalborgu, Johannesburgu, Kopenhadze, Paryżu, Palermo, Reggio Calabria i Rzymie. Jest autorem ponad 130 publikacji. Można jeszcze długo by wymieniać organizacje i towarzystwa naukowe, do których czynnie należy.
Czy to mało? Nie ulega wątpliwości, że cieszy się poważaniem i ma w całym świecie przyjaciół. Przyjazne usposobienie i skromność to dodatkowe jego przymioty. Zwyczajnie – nadzwyczajny człowiek. Nadzwyczajną osobą był nieżyjący od czterech lat profesor Piotr Małoszewski. On doprawdy wymaga wspomnień, choć pamięć o nim jest wśród Polonii żywa. Ukończył fizykę jądrową na Wydziale Elektrotechniki Akademii Górniczo – Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie. Przez dwadzieścia lat pracował naukowo w Instytucie Fizyki Jądrowej w Krakowie. Pracę doktorską obronił na Wydziale Geologiczno-Poszukiwawczym AGH. Habilitował się na Uniwersytecie we Fryburgu, dokąd trafił jako stypendysta Fundacji im. Alexandra von Humboldta.Szybko zdobył uznanie niemieckich kolegów. Jego pracowitość wzbudzała słuszne zaufanie i zapowiadała dalsze sukcesy. Dlatego właśnie powierzono mu stanowisko dyrektora w Instytucie Ekologii Wód Podziemnych w Centrum Badawczym Helmholtza w Monachium.
Pełnił też funkcję eksperta w Międzynarodowej Komisji Znacznikowej (ICT) i w Międzynarodowej Asocjacji Nauk Hydrologicznych (IAHS). Brał udział w misjach (w roli eksperta) na Kubie, w Brazylii, Wenezueli, Malezji, Nigerii, Sudanie i Etiopii. Jego dorobek to 185 publikacji, 150 wystąpień, wiedza przekazana kolegom i studentom, a także społeczna działalność na rzecz środowisk polonijnych. Każdy kto się z nim spotkał mówi, że to człowiek wybitny. Jego pełna godności i szlachetności postawa może być wzorem do naśladowania, inspiracją dla działań emigracji polskiej.
Sympatię i podziw wzbudził we mnie także profesor Frank Golczewski z Uniwersytetu w Hamburgu. To z kolei historyk, a więc zakres jego zainteresowań i poczynań jest mi nieco bliższy niż matematyka z fizyką. Golczewski zajmuje się problematyką Europy Środkowej i Wschodniej. Jest autorem szeregu publikacji, w których poddaje pod dyskusję, bądź rozstrzyga złożone zagadnienia tego regionu – regionu, który od stuleci stanowił zarzewie konfliktów o podłożu etnicznym, religijnym, kulturowym. Przy okazji warto wiedzieć, że pojęcie Europa Środkowa i Wschodnia wprowadził w 1950 nasz ceniony historyk – polski emigrant ze Szwajcarii, Francji, Anglii, Stanów Zjednoczonych i Kanady – profesor Oskar Halecki (1891-1973).
W latach1953 – 1962 był on prezesem Polskiego Instytutu Naukowego w Ameryce. Jego śladami zmierza Profesor Frank Golczewski. Jest tak samo solidny, rzetelny i wiarygodny. Ceni opinie innych, przełamuje stereotypy myślowe, wyjaśnia i prowadzi do genezy i istoty zdarzeń. Profesor wybrał trudne zadanie – zajął się tematem kontrowersyjnym, który w Niemczech nie został dotąd szerzej omówiony, za to od pewnego czasu budzi duże zainteresowanie i uwagę. Europa Środkowa i Wschodnia to obszar niejednorodny, o bogatej, burzliwej przeszłości, na dodatek taki, w którym sprawy polskie i ich reminiscencje są żywe. One właśnie wywołują dyskusje i rodzą nie zawsze zdrowe emocje. Bywają niekiedy przyczyną nieporozumień, niesnasek i polemik.Prace prof. Golczewskiego na ten temat wnoszą nowe spojrzenie; dociekają prawdy, dają wielopłaszczyznowe analizy i ciekawe konkluzje. Przy doskonałej znajomości języków: rosyjskiego, ukraińskiego, polskiego, również niemieckiego i angielskiego uczony potrafił„wznieść się” ponad dotychczasowe sądy i opinie, rozważył zagadnienia niejako „od źródeł.” Jest autorem Historii Ukrainy. Napisał obszerną pracę „Niemcy i Ukraińcy 1918 – 1939”, która w pewien sposób wyjaśnia istotę polskich w tym zakresie problemów, a nawet dramatów. Zainteresowanie wzbudziły jego publikacje na temat stosunków polsko – żydowskich w latach 1881 – 1939 czy też wizerunku Niemców w Polsce przed II wojną światową. Profesor Golczewski ma dobre kontakty z historykami z Uniwersytetu Warszawskiego. Z uwagą śledzi ich osiągnięcia, bierze udział w spotkaniach. Nie ulega wątpliwości, że jest ekspertem w temacie, który nadal ekscytuje nie tylko naukowców, nade wszystko polityków. Profesor ma przy tym sporo zainteresowań kulturalnych i jest wielkim miłośnikiem muzyki Chopina.
Przejdę więc do tematu muzyka i przedstawię doskonałą jej znawczynię dr Magdalenę Oliferko-Stork ze Szwajcarii. Jej zainteresowania obejmują muzykę od średniowiecza do współczesności. Szczególnie istotne są utwory powstałe w XVIII i XIX wieku. To nie przypadek, że Fryderyk Chopin zajmuje ważne miejsce w jej pracach badawczych. Ukończyła muzykologię w Warszawie i zawsze była pod urokiem muzyki Chopina, koncertów w Łazienkach Królewskich i Międzynarodowych Konkursów Chopinowskich. Dla pogłębienia wiedzy z zakresu muzyki odbyła dodatkowe studia, w tym także w zakresie muzyki organowej. Tak więc dysponując wiedzą teoretyczną została dodatkowo doskonałą organistką koncertową i dyrygentką chórów. Ma na swym koncie wiele wystąpień i tysiące braw. To w Hamburskiej Wyższej Szkole Muzycznej i Teatralnej studiowała grę na organach u prof. Wolfganga Zerera i tam uzyskała dyplom koncertowy i pedagogiczny. W Bazylei, w tamtejszej Wyższej Szkole Muzyki Dawnej na wydziale Historycznych Instrumentów Klawiszowych zdobyła tytuł magistra.
Z wyróżnieniem obroniła w Genewie pracę doktorską i ten sam tytuł przyznał jej Uniwersytet Warszawski. Największą zasługę Magdaleny Oliferko jest to, że przeprowadziła gruntowne studia nad biografią Fryderyka Chopina i uzupełniła ją w wielu obszarach. Zajęła się także życiem i pracą Juliana Fontany, który był jego najbliższym przyjacielem, uczniem, kopistą i wydawcą. W kręgu jej badań znalazła się problematyka recepcji Chopina w XIX wieku, wydania i źródła jego twórczości, wzajemne wpływy muzyczne. Doktor Oliferko-Stork przeprowadziła dogłębne i wieloaspektowe studia nad listami kompozytora. W tym miejscu polecam jeden z jej artykułów zamieszczony w piśmie Muzyka w 2014 roku zatytułowany – „Fryderyk Chopin i Towarzystwo Politechniczne Polskie w Paryżu – nieznana korespondencja oraz aspekty emigracyjnej aktywności Chopina”. Doskonały to przyczynek do poznania życia emigracji polskiej w Paryżu – Wielkiej Emigracji. Polska muzykolog ma na swym koncie sporo osiągnięć i cieszy się zasłużonym uznaniem. Bierze udział w międzynarodowych kongresach i konferencjach naukowych. Dokonuje ekspertyz naukowych i recenzji. Jej dziełem jest dla przykładu ekspertyza naukowa archiwum pioniera polskiej chopinologii profesora Ludwika Bronarskiego (1890 – 1975) na zlecenie Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina w Warszawie, z którym od 2007 ma ścisły kontakt. Muzykologia nie jest dziedziną łatwą, dlatego słowa podziwu kieruję pod adresem tak zdolnej i pracowitej, przy tym młodej dr Magdaleny Oliferko-Stork. Ona z pewnością przybliży nam jeszcze wiele rzeczy nieznanych z historii muzyki dawnej, objaśni to co jest nie do końca poznane, a jakże w naszej kulturze znaczące.
Wszyscy przedstawieni przeze mnie wybitni Polacy imponują swoimi osiągnięciami, a jednocześnie ujmują swoimi życiowymi postawami – pracowitością, optymizmem, wiarą w sens nieustannego tworzenia. Oni wzmacniają nasze poczucie wartości poza granicami Polski. Są naszą dumą.
Na koniec pewna istotna ciekawostka prawie naukowa – nasi uczeni z całego świata starają się spotykać każdej jesieni w Cambridge lub Oksfordzie, aby poznać się lepiej, wysłuchać wykładów, rozmawiać o swoich doznaniach i przeżyciach. Nie tylko o sprawy naukowe chodzi, ale i o te codzienne – miłe, trudne, zaskakujące, emocjonalne – po prostu nasze polskie. Nawet nadzwyczajni są przecież zwyczajnymi ludźmi.
Sława Ratajczak, Hamburg
Komentarze
Artykuł przeczytało 903 Czytelników