O tym, że niemieccy posłowie organizują regularne spotkania w Bundestagu dla swoich wyborców dowiedziałam sie całkiem przypadkowo. Znajomy Polak, który udziela się w partii CDU zaproponował mi uczestnictwo w całodniowej wycieczce korzystając z zaproszenia parlamentarzysty Franka Steffela. Warto w tym miejscu dodać, że Steffel ściśle współpracuje z dzielnicą Reinickendorf w Berlinie, w której zamieszkują najczęściej Polacy, tam też przed głównym ratuszem każdego roku odbywa się Festyn Polonijny.
Od Franka Steffela otrzymałam na eleganckim papierze osobiste zaproszenie z programem, który zawierał szczegółowy przebieg dnia.
Wycieczka była dla mnie o tyle interesująca, że mogłam dowiedzieć się nieco więcej o pracy niemieckich parlamentarzystów. Mieszkam w tym mieście dość długo, z racji mojej reporterskiej aktywności, polityką interesuje się znacznie więcej od zwykłych obywateli. Mam też przyjaciela Niemca polityka z partii SPD, z którym często dyskutujemy na tematy polsko – niemieckie.
Wycieczka ma się rozumieć była nie odpłatna, połączona ze zwiedzaniem Bundestagu, wykładem Steffela w miejscu pracy czyli Bundestagu. Mieliśmy też w programie zwiedzanie Bundesratu (odpowiednik polskiego Senatu), obiad w restauracji, dwugodzinny pobyt w Muzeum Deutsche Widerstand zakończone kolacją i przejażdżką statkiem po Szprewie.
Jak na jeden dzień atrakcji i przyjemności było całkiem sporo. Cieszyłam się, że te przyjemności są na koszt parlamentarzysty partii CDU, co było dla mnie absolutne novum. Kto by pomyślał, że posłowie mają na ten cel fundusze!
Z krótkiej informacji o Franku Steffelu dowiedziałam się, że w przeszłości, w podobnych spotkaniach, czyli od roku 2013 udział wzięło 4. 125 mieszkańców Reinickendorfu. Właśnie w tej dzielnicy w wyborach do Bundestagu Steffel uzyskał najwięcej głosów. Doskonale zna problemy mieszkańców, gdzie mieszka razem z rodziną, co pozwala mu bliżej poznać swoich wyborców i ich problemy. Wygląda na to, że oprócz typowych spotkań w biurach poselskich ta forma dialogu, jak wycieczka krajoznawczo- poznawcza jest atrakcyjna w myśl zasady, że obywatelom też się coś należy?
O godzinie 7.30 rozpoczęła się moja przygoda z niemieckim parlamentarzystą. Do dyspozycji mieliśmy elegancki autokar z przewodniczką wycieczki, która była przedstawicielką urzędu prasowego Bundestagu. W trakcie jazdy byliśmy informowani o mijających ważnych miejscach historycznych. Grupa liczyła 47 uczestników z przewagą seniorów oraz garstki młodych ludzi.
Pierwszy przystanek – Bundestag. W tym miejscu ze względów na zaostrzone przepisy bezpieczeństwa trzeba było przejść przez ścisłe kontrole, dokładnie sprawdzane były zawartość torebek. Na trybunę widzów w głównej sali plenarnej dopuszczalne było jedynie wejście z aparatem fotograficznym.
Pomieszczenie robi wrażenie, zwłaszcza ogromny Orzeł Federalny, który potocznie nazwany jest tłustą kurą (Fette Henne). Oprowadzający zapoznał nas ze strukturą funkcjonowania parlamentu w dość dowcipny sposób z anegdotami naświetlając życie parlamentarzystów w trakcie ich służby. Niemieccy politycy zawsze używają słowo Dienst (służba). Co ciekawe, okazuje się, że posłem do Bundestagu może zostać każdy, kto posiada niemieckie obywatelstwo bez wymogu ukończenia szkoły, wiek również nie jest określony tzn. wystarczy mieć ukończone 18 lat.
System polityczny Republiki Federalnej Niemiec to demokratyczna republika federalna, obejmująca instytucje polityczne, związane z polityką procesy decyzyjne oraz zapadające na tym szczeblu decyzje. Podstawowymi zasadami, wynikającymi z konstytucji są: federalizm, demokratyzm, zasady państwa socjalnego oraz podziału władz, a także samorządność. Głową państwa jest prezydent, pełni on jednak głównie rolę reprezentacyjną, zaś władza wykonawcza leży w rękach kanclerza. Władzę ustawodawczą posiada Niższa Izba Parlamentu (tzw. Bundestag). Wyższa Izba Parlamentu (tzw. Bundesrat) pełni głównie rolę kontrolną.
Bundestag
Liczba posłów w Bundestagu nie jest stała, obecnie zasiada w niej 622 deputowanych. Liczba ta ustalana jest w ordynacji wyborczej. Kadencja deputowanych trwa 4 lata. W wyborach każdy wyborca ma do dyspozycji dwa głosy: jeden na swojego kandydata, drugi na preferowaną listę partyjną. Z tych list, przygotowanych przez każdą partię osobno dla wszystkich landów, wybierana jest połowa deputowanych. Pozostali członkowie izby wybierani są w okręgach jednomandatowych. Oznacza to, iż mandat dostaje ten kandydat, który dostał więcej głosów niż jego konkurenci. Na ostateczny kształt izby wpływa jeszcze jeden czynnik, którym jest tzw. próg wyborczy. Jeśli głosy oddane na daną partię nie przekroczą progu 5% głosów w skali całego kraju, wówczas partia ta traci wszystkie głosy.
Po tych wszystkich ważnych informacjach czas przyszedł na spotkanie ze Steffelem, które było najbardziej interesujące, zwłaszcza tematyka dotykająca spraw obywatelskich oraz system funkcjonowania parlamentu i państwa. Parlamentarzysta (Bundesabgeordnete) opowiadał ciekawie o sprawach, które w wyniku kompromisu z partiami (także opozycją) dochodzą do głosowania i uchwalenia ustawy. Współpraca z partiami opozycyjnymi polega na wypracowaniu kompromisu, właśnie sedno sprawy leży w kompromisach. To słowo padało bardzo często, KOMPROMIS – tym cechuje się niemiecka polityka, nie ma schematu myślowego typu „nasze zwycięstwo, ich klęska”. Kompromis jest więcej wart od tysiąca zwycięstw – powiada Steffel. Ani razu nie słyszałam o dwuznacznych aluzjach pod adresem tej czy innej partii, w ogóle mowy nie było o nieprzychylnym wyrażaniu sie o parlamentarzystach z opozycyjnej czy jakiejkolwiek partii. Nie obarczano ani personalnie, ani ugrupowanie za winy i błędy, które Bundestag popełnia. A zdarza się –powiedział Frank Steffel. Z zaciekawieniem słuchałam tego wszystkiego zazdroszcząc kreatywnej atmosfery oraz powagi statusu posła będącego na służbie. Niemcy mają wypracowaną kulturę sporu, co zawsze mi imponowało przysłuchując się niekiedy debatom telewizyjnym.
O pracy polityków bez weekendów, całodziennej dyspozycyjności pokazuje, jak poważnie traktują swoją misję.
Na koniec spotkania Frank Steffel zrobił z grupą wycieczkowiczów pamiątkowe zdjęcie zapraszając na obiad do restauracji koło Bramy Brandenburskiej. Zaserwowano danie niemieckie z napojami do wyboru. Nawiasem mówiąc, podobało mi się, że nie było czegoś w rodzaju „pokaż się”.
Drugi przystanek – Bundesrat
Bundesrat składa się z przedstawicieli rządów landów, których liczba uzależniona jest od głosów należnych danemu krajowi związkowemu. Każdy land, w zależności od jego ludności, posiada ustaloną liczbę głosów (landy mające ponad 2 mln ludności posiadają 4 głosy, powyżej 6 mln mieszkańców – 5 głosów, a ponad 7 mln – 6 głosów). Członkowie Bundesratu muszą głosować w sposób nakazany im przez ich kraje związkowe.
Bundesrat jest instytucją, której uprawnienia sięgają aż do możliwości postawienia prezydenta w stan oskarżenia. Ponadto bierze udział w wyborze sędziów Federalnego Trybunału Konstytucyjnego. Tyle z Wikipedii.
W Bundesracie duże wrażenie robił surowy wystrój, masywne pomieszczenia z herbami wszystkich landów niemieckich. Sale plenarne oświetlane z oszklonego sufitu, gdzie zainstalowane są solary, podobnie jest w Bunsdestagu. A więc dbałość o środowisko zaczyna się najwyższych władz .
Kolejny przystanek – Miejsce Pamięci Niemieckiego Ruchu Oporu (Gedenkstätte Deutscher Widerstand), który znajduje się w historycznym miejscu, skąd kierowano próbą zamachu stanu na Hitlera 20 lipca 1944 r., w budynku byłego Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu. Po porażce rozstrzelano jeszcze tej samej nocy w dziedzińcu kompleksu budynków Bendlerblock Clausa Schenka hrabiego von Stauffenberga oraz trzech dalszych spiskowców.
Od 1953 r. dziedziniec honorowy jest Miejscem Pamięci antynazistowskiego ruchu oporu, a w 1968 r. otwarto tu Miejsce Pamięci i Edukacji. Wystawa stała, którą w nowej szacie zaprezentowano w 2014 r., przedstawia za pomocą ponad 1000 zdjęć i dokumentów całe spektrum i różnorodność poglądów w ramach walki z dyktaturą hitlerowską. Ekspozycja dokumentuje zarówno robotniczy ruch oporu, jak i opór organizowany przez kręgi kościelne, przez artystów i intelektualistów, a także ruch oporu ze strony ludności żydowskiej, Sinti i Romów, młodzieży oraz podczas dnia codziennego wojny. Odrębne rozdziały są poświęcone podjętemu 8 listopada 1939 r. przez Georga Elsera zamachowi na Hitlera, grupie oporu z Krzyżowej „Kreisauer Kreis”, organizacji antynazistowskich „Biała Róża” (Weiße Rose) i Czerwona Orkiestra (Rote Kapelle). Wystawa przedstawia indywidualne losy życiowe bohaterów i obrazuje, jak powstała sieć ruchu oporu, jakie motywy i cele przyświecały ludziom i jak państwo nazistowskie reagowało na przeprowadzone akcje.
Naładowani nowymi informacjami, emocjami, jakie towarzyszyły nam we wszystkich odwiedzanych miejscach przyszedł upragniony czas na ostatni punkt programu – relaks. Zgodnie z niemieckim ordnungiem – najpierw praca, potem przyjemności wspólny pobyt zakończył się dwugodzinną przejażdżką statkiem po Szprewie połączona z kolacją. Blisko 7% powierzchni Berlina to wody – jeziora, stawy, rzeki, kanały, baseny. 195 kilometrów szlaków wodnych w granicach administracyjnych miasta mówi samo za siebie. Główne szlaki żeglowne prowadzą rzekami Szprewą i Hawelą oraz licznymi kanałami. Stolica Niemiec ma więcej mostów niż Wenecja – tych ponad wodami szacuje się na ok. 560 (wszystkich ok. 2100).
Najpiękniejsza chwila dnia to – romantyczny rejs widokowy siedząc wygodnie z kuflem piwa w ręku.
„Ach, jak przyjemnie kołysać się wśród fal”…..szumiała mi w uszach piosenka Ludwika Starskiego.
Komentarze
Artykuł przeczytało 2 268 Czytelników