..dobro ludu najwyższym prawem…..Cyceron
Historia to świadek dziejów. Żródło prawdy, pamiec…Pokolenie, które było dorosłe i świadome w latach osiemdziesiątych, nawet jeśli nader młode, było naocznym świadkiem narodzin Solidarności.
Nie da sie zapomnieć tamtych dni, dramaturgii strajku w stoczni Gdańskiej, determinacji Wałęsy, Walentynowicz, Gwiazdy, Kuronia, Michnika. Stawiane żądania, 21 postulatów, brzmiały na owe czasy rewolucyjnie. Mało kto wierzył w powodzenie, komuniści jednak podpisali ze strajkującymi porozumienie i to był szok dla nas wszystkich, i jednocześnie wielkie zwyciestwo. W społeczeństwie powiało nadzieją. Obrazy z tamtych dni do dzisiaj nie zniknęły z pamięci, wręcz odwrotnie. Co jakiś czas powracają wspomnienia, może mniej o przywódcach z tamtych lat, oni, przynajmniej niektórzy, zrobili karierę polityczną. Mnie chodzi o tych „maluczkich”, co na każdym stanowisku pracy wspierali powstający ruch solidarnościowy lat 80. Historia nie byłaby prawdziwa, gdyby nie obejmowała rzetelnej wiedzy o stanie świadomości historycznej tamtego okresu. Faktem jest, że każdy dorosły Polak żyjący w latach osiemdziesiątych posiada w życiorysie jakąś „cegiełkę”, jaką dołożył w budowanie legendarnego Sierpnia 80.
Musimy zadbać o szerzenie i propagowanie poprawnej wiedzy o tamtym czasie na podstawie faktów i zdarzeń.
Rok 1980, Solidarność przyniosła nam Polakom zmiany ustrojowe, trzeba wręcz powiedzieć – dały nam przełom historyczny, który na stałe wejdzie do podręczników. Przed rokiem 80 stan psychiczny społeczeństwa był straszliwy, władzy udało się wprawić nas w poczucie totalnej beznadziejności, toteż najważniejszym odczuciem, jak przywiał nam Gdańska Roku 1980 to najpierw Nadzieja przez duże N, a dopiero potem poczucie, że na naszych oczach i może nawet przy naszym współudziale zmienia się oblicze wspólnego domu, Polski.
Pamiętam dokładnie, jak chłonęliśmy sensacyjne wieści z Gdańska i Szczecina – brzmiały tak odważnie. Chodziło o nasz codzienny byt. Po raz pierwszy w mediach publicznych upomniano się o godne życie Polaków. Były to głosy nie, jak zwykle, partyjniaków, ale tych, którzy wzięli nasz los w swoje ręce, tych, o których słyszeliśmy w Radiu Wolna Europa. Dzielni Opozycjoniści stawiali rządzącej władzy postulaty o charakterze politycznym. To, o czym mówiono głośno, sprawiało, że niejeden Polak oczy przecierał ze zdziwienia. Podziwialiśmy odwagę, którzy tam byli, w Gdańsku, w Szczecinie!
W naszych umysłach i sercach w społeczenstwie rodziła się solidarność z Międzyzakładowym Komitetem Strajkowym. Nastąpiła powszechna mobilizacja do działania! W całym kraju powstawać zaczęło ogromne zaplecze społeczne, wzmacniające naszych przywódców, dodające im skrzydeł do działania. O tym rzadko się wspomina. Bo, cóż wart byłby przywódca bez zaplecza społecznego? Tylko wtedy można liczyć na powodzenie tego, czego się podjął komitet strajkowy. Zmian ustrojowych! Toteż niesprawiedliwe byłoby, gdyby dawni przywódcy Solidarności, którym słuszne przypisuje się ogromne zasługi, zapomnieli o tych na dole, o zwykłych obywatelach.
A zapomnieli!
Gdy upadał autorytet partyjniaków, społeczeństwo przestało bać się władzy w swoich miejscach pracy. Mogę o tym opowiedzieć na przykładzie własnego podwórka. Pracowałam w opolskiej oświacie i wiem, pamiętam, że coraz głośniej brzmiał głos solidaryzujący się z komitetem strajkowym z Gdańska. Pierwszym przejawem poparcia było wywieszenie flagi na budynku zakładu lub instytucji. Ze strony dyrekcji czy kierownictwa dawało się odczuć ciche przyzwolenie. Nasi ówcześni dyrektorzy przyjmowali postawę dyplomatyczną – udawali, że nic nie widzą.
Nie wiem, jak było gdzie indziej, ale w Opolu oświata najpóźniej dołączyła do akcji wspierającej komitet strajkowy z Gdańska. Najszybciej zareagowali studenci wyższych uczelni. Inne duże zakłady (FSD Nysa, Elektrownia Opole, Zakłady Koksownicze w Zdzieszowicach) w poczuciu moralnej solidarności zorganizowały strajki ostrzegawcze.
Zresztą… nie było nic do stracenia, przecież w tym czasie „statek Polska” po prostu tonął. Braki w zaopatrzeniu w żywność, w sklepach przemysłowych towar, który znikał w ciągu pół godziny.
W naszej placówce wychowawczo-dydaktycznej nauczyciele od razu odpowiedzieli na apel Lecha Wałęsy. Wspólnie z młodą nauczycielką podjęłyśmy się zadania nieformalnego założenia komórki organizacyjnej NSZZ. Szło nam opornie, ponieważ instytucje oświatowe rozproszone były po całym mieście, a to znacznie utrudniało wzajemne porozumiewanie. Ale w miarę upływu czasu staliśmy się przecież jedną wielką rodziną solidarnościową.
16 czerwca 1981 roku w amfiteatrze opolskim odbyło się spotkanie przewodniczącego NSZZ Solidarność Lecha Wałęsy z mieszkańcami Opolszczyzny. Determinacja Lecha Wałęsy potwierdziła w nas poczucie, że droga, jaką wówczas obraliśmy była słuszna. W kraju rosła pozycja Solidarności, w zakładach powstawały związki zawodowe, których przedstawiciele wchodzili do rad miejskich. W osiem lat później dopuszczono listę niezależnych kandydatów na posłów.
Kiedy w czerwcu 1988 roku rozpoczęły się przygotowania do tzw. pierwszych wolnych wyborów zaproponowano moją kandydaturę. Początkowo nie bardzo chciałam się zgodzić. Patrzyłam na listę kandydatów – widniały na niej znane partyjne nazwiska, głównie mężczyzn. Na liście byłam trzecia, co miało oznaczać do skreślania. A tu niespodzianka! Weszłam do Rady Miasta i co ciekawe w tej kadencji dużo mandatów otrzymały właśnie kobiety. Zaskoczyłyśmy władze, a właściwie, to wyborcy je zaskoczyli.
Nie dokończyłam kadencji, po dwóch latach aktywności w Radzie Miasta Opola ponieważ wyjechałam do Niemiec ze względów rodzinnych. Z tego też powodu musiałam złożyć mandat przed upływem kadencji.
Jako społeczeństwo w tym przełomowym okresie zdaliśmy egzamin celująco i trzeba o tym przypominać przy każdej rocznicy. To MY, jako NARóD ciągneliśmy wagony do stacji WOLNOśc!
Kiedy 15 listopada 1989 roku ówczesny prezydent Polski Lech Wałęsa przemawiał w Kongresie USA, zaczął swoje przemówienie od słów: „My naród!” Reakcja była zaskakująca. Wszyscy kongresmeni poderwali się z krzeseł i na stojąco bili brawa, oddając Polakom, hołd i cześć! Nam, wszystkim Polakom, całemu narodowi!
Dlatego uparcie upominam się o pamięć i przypominanie o roli, jaką odegrało całe polskie społeczeństwo w okresie transformacji ustrojowej! Bez poparcia na dole, nasi przywódcy byliby mało znaczącym epizodem w historii. Nie byłoby Solidarności i dzisiejszej nowoczesnej Polski, gdyby nie nasza siła składająca się z pojedynczych obywateli, grup społecznościowych, inteligencji, robotników, dziennikarzy.
Dzisiaj, kiedy obserwuję kampanię wyborczą do parlamentu nachodzi mnie smutna refleksja. W roku 1980 walczyliśmy z partyjnym interesem w imię dobra publicznego. Dzisiaj dawni przywódcy i ich spadkobiercy walczą w interesie partyjnym, nie publicznym ! Co za paradoks…
Krystyna Koziewicz
Komentarze
Artykuł przeczytało 1 875 Czytelników