Nasi sąsiedzi – Niemcy

27.04.10 006

Kiedy się mieszka poza granicami kraju, człowiek automatycznie przyswaja pewne formy zachowania danej społeczności. Wprawdzie, jeśli chodzi o Niemców niewiele różnimy się miedzy sobą kulturowo, to jednak… niektóre zasady obowiązują i już! Nie ma czegoś takiego, jak „wolnoć Tomku w swoim domku”.  O godzinie 22.00 panuje cisza nocna, wszelkie huczne „urodzinowe” imprezy muszą być uprzejmie podane do wiadomości z przeprosinami za zakłócanie spokoju. W niedzielę mało kto waży się odkurzać, bo to wstyd. W moim 7-piętrowym bloku mieszkają różne nacje, najmniej Niemców, żyjemy w zasadzie w pełnej harmonii, każdorazowo pozdrawiamy  się, pomimo iż nie zamieniamy ze sobą ani słówka. Pozdrawianie się jest dość powszechne i w każdym miejscu, gdziekolwiek człowiek się znajduje. Tak samo jest z uśmiechaniem się, Niemcy starają się pokazywać obcokrajowcom sympatyczną twarz, choć naturalnie nie wszyscy bywają mili, zwłaszcza starsze pokolenie.

Niemcy to naród, który prowadzi relatywnie dość spokojne życie. Po pracy zajmują się rodziną, albo relaksem – uprawiają sport, chodzą do knajpy na spotkania towarzyskie tzw. stammtische. W weekendy wychodzą z domu w plener, na imprezy rozrywkowe, bo lubią sie bawić na festynach czy koncertach, popijając wino lub piwo. Uwielbiają zwłaszcza koncerty, gdzie mogą sobie pośpiewać w grupie, zatańczyć i cieszyć się życiem. W telewizji na weekend programy oferują dużo rozrywki, także mnie udzieliła się atmosfera świętowania w życiu. Chciałoby się, by w polskich dwóch stacjach telewizyjnych, jakie abonuję, przynajmniej na weekend zaproponowano coś interesującego, ale gdzie tam, najczęściej „witaj smutku!”

Na temat polityki Niemcy dużo rozmawiają, bo temat istotny, a politycy gadatliwi, ale gadają głównie sami politycy. Społeczeństwo mało rozmawia o sprawach politycznych, co nie znaczy, że politykom wszystko idzie jak z płatka. Nie, nie… jak jakiejś grupie społecznej nie pasuje to, co politycy wymyślili, to organizuje protesty. Protestuje się spokojnie i wytrwale, aż do bólu. Organizatorzy i zainteresowanie nie popuszczają, zwłaszcza, gdy dotyczy to konkretnej grupy zawodowej.
Ale rządzących Niemcy najczęściej darzą szacunkiem i zaufaniem.

W niemieckiej polityce panuje raczej spokój, wszelkie sporne kwestie załatwiają się przy pomocy debat aż do uzyskania konsensusu. Kultura polityczna jest na dość wysokim poziomie, więc tych dyskusji i wymiany argumentów z przyjemnością się słucha i ogląda.

Niemcy przeżyli przełom ponad ćwierć wieku temu, ale poradzili sobie z pokojowym pojednaniem dwóch państw i dzisiaj nikt nie mówi „Ossi – Wessi” czyli ci ze Wschodu – ci z Zachodu. Teraz Niemcy mają problem z uchodźcami – za dużo wpuszczono ludzi bez dokumentów i nim to ogarną administracyjnie upłynie jeszcze wiele czasu.

Teraz krótko o Polakach w Berlinie. Właściwie nie ma żadnych problemów – zdradził dozorca naszego bloku.  Dowiedziałam się, że w sprawach Polaków nie ma interwencji, skarg czy zażaleń, toteż spółdzielnie mieszkaniowe chętniej wynajmują lokale Polakom aniżeli innym narodowościom. Zresztą, w całych Niemczech uznawani jesteśmy za grupę dobrze się integrującą.  Czy to dobrze czy źle trudno mi oceniać, ale jako obywatele cieszymy się dobrą reputacją (oczywiście dzięki nam, Polonusom!) Przypomnę, że jeszcze paręnaście lat temu wcale tak dobrze z nami nie było.

P1040135P1040123P1040119

Co ciekawego w Berlinie? Trwa Międzynarodowy Festiwal Filmowy Berlinale z udziałem polskiej kinomatografii. Nie udało sie zakupić biletu na polskie i jakiekolwiek inne projekcje ze względu na godzinne wyczekiwanie w kolejkach. Od czasu do czasu bywałam na Potsdamer Platz w nadziei na mniejsze kolejki, ale nic z tego. Natomiast 12 lutego br. trafiłam akurat na moment prezentacji polskiej ekipy filmu „Pokot” Agnieszki Holland. Co mnie zaskoczyło to to, że w przeszłości na premierze polskiego filmu na Berlinale (przypomnę – Międzynarodowy Festiwal Filmowy) obecny był zawsze polski minister kultury, ambasador i inne ważne osobistości. W koncu promowana jest polska kultura, ale w tym roku na czerwonym dywanie obecni byli sami wykonawcy z reżyserką Agnieszką Holland, autorką scenariusza Olgą Tokarczuk i aktorzy. Powiem jedno – tak nie powinno być, Szanowny Panie Ministrze Kultury!

Do następnego razu!

Komentarze

komentarzy


Artykuł przeczytało 2 509 Czytelników
Pin It