Co robi człowiek, kiedy znajduje się w kryzysie emocjonalnym, jest samotny, cierpi z powodu depresji, bezsenności, chronicznego stresu? Z kim rozmawiać, oto jest pytanie. Zgłosił się do mnie znajomy (nazwijmy go X) z prośbą, bym zajęła się ważną dla niego sprawą, jaką jest terapia duszy, której krytyczny stan w jego wypadku rzeczywiście wymagał fachowej interwencji. Któż z nas, zwykłych śmiertelników nie szuka pomocy, dobrych rad, dróg dla uzdrowienia duszy?
Kiedy spojrzałam na X, od razu pomyślałam, że rzeczywiście potrzebuje wsparcia. Wychudzony, bez wyrazu twarzy, wyciszony głos, nie ten sam człowiek, co kiedyś, wyraźnie było widać zmianę zachowania. Z osoby kiedyś pełnej radości, emanował smutek i żal, że coś mu się przytrafiło, co odmieniło jego życie i to wcale nie na lepsze, jak mu w trakcie terapii obiecano.
Znam X od dawna, wiem, że jest to typ człowieka otwartego na wszelkie porady, łatwowierny, szybko nawiązujący kontakt, nie wiedziałam jednak z jakim posłuszeństwem był skłonny podać się bliżej nieznanej metodzie terapii.
Bo co ma człowiek robić w przypadku, kiedy z dnia na dzień odchodzi żona z dziećmi, gdy brakuje bliskiego kontaktu z osobami, które były całym jego życiem? Było mu trudno ogarnąć sytuację, był sam, szukał dróg zapełnienia pustki, poszedł więc po poradę do psychologa rodzinnego. Doradca nie zdołał jednak uśmierzyć bólu utraty poczucia własnej wartości. Osamotniony X zdecydował się więc na dalszy krok, poddał się hipnozie.
Zgłosił się dobrowolnie, by uzdrowić swą chorą duszę.
Co wiemy o hipnozie?
Jest owiana licznym wyobrażeniami, które nie zawsze są prawdą. Na jej temat krąży wiele niedorzeczności i mitów, które bardzo często nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Dlatego wiele osób boi się skorzystać z hipnoterapii (psychoterapii z użyciem hipnozy), zamiast cieszyć się z jej efektów. Ponoć hipnozie ulegają osoby inteligentne z rozbudowaną wyobraźnią. Za czynniki sprzyjające podatności na sugestię i hipnozę uważa się: inteligencję, umiejętność koncentracji, fantazję, zdolność introspekcji, towarzyskość, umiejętność dopasowania się, gotowość do współpracy oraz zaufanie. Hipnoza ma służyć przede wszystkim podnoszeniu jakości życia i ma za zadanie rozwiązywać zarówno problemy w relacjach, jak i problemy natury psychosomatycznej.
Hipnoza to fizjologiczny stan umysłu. Często określana jako stan głębokiego relaksu lub transu, hipnoza jest wykorzystywana do tzw. hipnoterapii. Umysł w stanie hipnozy jest podatny na sugestię, ma natomiast spłyconą funkcję krytyczną. Hipnoza jest naturalnym stanem umysłu, w którym przebywamy wielokrotnie w ciągu doby, spontanicznie go osiągając i z niego wychodząc. Skoro każdy z nas jest podatny na hipnozę i może być przy jej pomocy leczony, naturalnym wydaje się pytanie o to, czy hipnoza pomaga? Hipnoza jest narzędziem w rękach terapeuty, który się nią posługuje.
Z reguły nie ma przeciwwskazań zdrowotnych, mogą natomiast pojawić się zastrzeżenia natury osobistej, wynikające z indywidualnej sytuacji, takie jak: brak gotowości pacjenta, duże obciążenie psychiczne czy negatywne nastawienie do samej metody. W takich przypadkach warto odroczyć sesję. W każdym razie hipnoza terapeutyczna właściwie zastosowane nie powoduje szkód zdrowotnych i nie ma skutków ubocznych. Przeciwnie – więcej przynosi dobroczynnych korzyści. Oddziałuje pozytywnie nawet na te obszary ciała i psychiki, które nie są celem terapii. Głębokie hipnotyczne wyciszenie wywołuje bodźce zdrowienia dla całego organizmu. Nie należy, więc bać się tego stanu.
Tyle możemy się o hipnozie dowiedzieć z popularnych książek, filmików i portali. X poddał się poleconej mu przez kogoś metodzie Theta Healing, która miała spowodować zmianę nastawienia do życia i spowodować, że stanie się kreatywny, a na tym mu najbardziej zależało. O terapeutce usłyszał, że posiada nadzwyczajne zdolności, została wręcz opisana jako cudotwórczyni. X poczuł, że już pierwsza rozmowa telefoniczna z nią mu pomogła – nagle zniknęły silne nerwobóle. Kobieta z łatwością przekonała go do spotkań z wykorzystaniem hipnozy. X niecierpliwie czekał na umówiony termin. Seans online miał trwać 45 minut, kontakt miał nastąpić przez połączenie kamerą na WhatsAppie. Celem spotkania było cofnięcie się do czasów, gdy X był w łonie matki, a może nawet dotarcie do jego przodków. Miało to pomóc w rozpoznaniu problemu, który mógł mieć wpływ na wszystkie jego problemy i podejście do nich w jego dorosłym już życiu. Spotkanie rozpoczęło się tzw. zapięciem aury. Jest to jakby “zapięcie zamka” od dołu do góry ciała, a jedyne co X musiał robić, to słuchać i wizualizować to, co słyszy. Miał osiągnąć siódmy poziom hipnozy i ponoć się to udało. W fazie totalnego wyciszenia odbył podróż w przestrzeń kosmiczną, mijał światła, kolory, planety, gwiazdy, miał obserwować anioły. Po zakończeniu podróży w tej pięknej przestrzeni nastała nagła, przeraźliwa cisza. X przerażony zapytał, czy wszystko jest w porządku?
Terapeutka uspokoiła go, że kontroluje wszystko, po paru minutach odezwała się i powiedziała, że jest gotowa – czas wrócić na ziemię i skończyć seans. Wyjaśniła, że udało jej się dotrzeć do jego przodków, u których wydarzyły się okropne rzeczy, wytłumaczyła mu, że nad rodziną X wisi zła karma i że ona postara się go z niej wyciągnąć. Obiecała mu, że zmieni jego złe nastawienie psychiczne i pomoże mu uporać się z problemami. Spotkania miały miejsce co dwa tygodnie, ich celem była zmiana negatywnej aury na pozytywne podejście do życia, a tym samym zmienienie całego jego dalszego życia. X mocno odczuwał pozytywny efekt tych spotkań, zafascynowany był nowo poznaną kobietą o tak wspaniałych zdolnościach leczniczych, opowiadał o niej i polecał ją innym. Fascynacja przeszła nieomal w obsesję. Opowiedział o tym swemu jedynemu przyjacielowi, który też posiada pewnego rodzaju zdolności i namówił go na skorzystanie z usług tej kobiety. Nie udało się to jednak, ów znajomy już podczas pierwszej rozmowy telefonicznej stwierdził, że to zwykła oszustka, której zależy tylko na pieniądzach i radził zakończyć tę pseudoterapię. Jednak X nie przerwał spotkań, wręcz przeciwnie, ustalił kolejne seanse i coraz bardziej wikłał się w zależność od terapeutki.
Seanse nie były statyczne, pojawiały się kolejne metody, których celem było uzdrowienie podświadomości, skłonienie jej do działania, sprawdzenie, czego naprawdę podświadomie chce. Szybko minęły żal i smutek z powodu rozpadu małżeństwa i braku kontaktu z dziećmi. Podczas trzech miesięcy terapii zarówno stan psychiczny X, jak i jego zdrowie fizyczne były coraz lepsze, a nawet czuł, że posiada super siły, nie odczuwał zmęczenia, głodu, pragnienia, a sprawy dnia codziennego rozwiązywał z ogromną łatwością.
Jedynym skutkiem negatywnym było gwałtowna utrata wagi, 25 kilo w ciągu trzech miesięcy. Kobieta wyjaśniała, że to należy do jego przemiany, wychodzenia ze złej karmy i oczyszczania ciała z toksyn. Dobry przyjaciel obserwował i wysłuchiwał opowieści, czekał na odpowiedni moment, by pomóc X. Po codziennym kontakcie telefonicznym uważnie przyglądał się przemianie i z niepokojem próbował za wszelką cenę odradzać dalsze spotkania .
Momentem, który go poważnie zaniepokoił, było przywołanie duszy zmarłego ojca X oraz informacja, że ponoć Sam Bóg tym kierował, a kobieta – jak to określała – ma dar dany od Samego Stwórcy. X, który poczuł ogromną ulgę, poprosił o spotkanie ze zmarłą Matką, od której chciał usłyszeć, że nie ma żalu i że tam gdzie jest, jest jej dobrze. Jako katolik i, jak myślał do tej pory, osoba wierząca, ani przez chwilę nie zastanawiał się, czy postępuje prawidłowo, przywołując dusze zmarłych rodziców. Kobieta była tzw. medium czyli pośrednikiem i udzielała odpowiedzi za zmarłą matkę. Pytania do niej były spontaniczne, nieprzemyślane, a odpowiedzi tym bardziej nielogiczne i szokujące. Interpretacja kobiety była jednoznaczna, nie możesz przerwać terapii, bo musisz ocalić Matkę, ocalić swoje bliskie osoby, na których też ciąży zła karma z przeszłości.
Podczas odwiedzin X w rodzinnym mieście spotkał się on też osobiście z przyjacielem, który próbował mu odradzić dalsze spotkania z tą kobietą. W nocy podczas wspólnej rozmowy X, młody zagubiony mężczyzna, wysłuchał wreszcie przyjaciela, po raz pierwszy dotarło do niego, co ten mu chciał przekazać. A dotarło jak nigdy dotąd, gdyż doszło do swego rodzaju powtórzenia sytuacji ze spotkań hipnotycznych – ciało X zostało wprowadzone w stan umożliwiający przekaz informacji na drodze telepatii. I wtedy, nagle nastała ta sama cisza, którą przeżył podczas pierwszego spotkania z tamtą kobietą. Cisza ta była jeszcze bardziej przerażająca, a ciałem wstrząsały dreszcze. Po paru minutach nastąpił ogromny huk, jakby wybuch, po którym wszystko minęło, a jedyne co pozostało, to uczucie niepokoju, ale i odzyskania utraconej wolności. Uczucie było tak intensywne, że nie trzeba było słowami niczego dodawać.
Podsumowanie przyjaciela było jednoznaczne; „właśnie ktoś się bardzo zdenerwował, że ci pomogłem i już jesteś wolny”.
X zdał sobie sprawę, z czym miał do czynienia, uwierzył w czarną magię i złe demony, zrozumiał, co oznacza zło i dobro. Po raz pierwszy doświadczył czegoś takiego. Był rozczarowany i czuł, że został wykorzystany i oszukany.
Zaczął szukać wyjaśnienia tego, co się z nim działo. Rozmawiał z księdzem, który stwierdził, że było to opętanie, a demony chciały posiąść jego duszę.
Opisana historia ma na szczęście dobry koniec, X bowiem udało się pogodzić z tym, co go spotkało, odzyskał spokój, a to co było, sprawiło, że stał się silniejszym człowiekiem. Dzięki zdolnościom przyjaciela pojął, co jest najważniejsze – wiara w Boga i wiara w dobrych ludzi. Jego jedyny przyjaciel uratował go od niebezpieczeństwa utraty siebie, swojej tożsamości, swojego ja.
Ku przestrodze zatem, słuchajcie dobrych rad przyjaciół! To zdanie X.
Moim zdaniem natomiast…
Dawanie dobrych rad nie działa! Jeżeli chcesz, by ktoś posłuchał Twojej rady, sam musi o to poprosić. Nie możesz być odpowiedzialna/y za czyjeś decyzje, nawet jeśli ten ktoś się Ciebie poradzi.
I w drugą stronę… Nie stosuj się od razu każdej rady, gdyż naturalnym jest, że nie każda rada jest odpowiednia dla Ciebie. Ale wysłuchaj jej i przeanalizuj.
Jeżeli ktoś nie chce Twojej rady, zaakceptuj jego decyzję.
Czy warto słuchać siebie?
Badania wskazują, że im bardziej jesteśmy bliscy sami sobie – im bardziej potrafimy słuchać sami siebie, być uważni na nasze emocje i potrzeby, tym jesteśmy szczęśliwsi, bardziej zrównoważeni, a przede wszystkim bardziej świadomi i w zgodzie ze sobą!
Komentarze
Artykuł przeczytało 419 Czytelników