Przypadek z koronowirusem

O panującej na całym świecie pandemii  wiemy wyłącznie z medialnych przekazów. Koronawirus to potencjalne śmiertelne zagrożenie dla człowieka, jej rozwój ma charakter bardzo dynamiczny, a pojawiające się objawy niezwykle szybko nasilają się. Niewiele osób wie lub zna kogoś ze swojego otoczenia, kto został zakażony. Trudno się dziwić, że nie ma pojęcia, jak wygląda rzeczywisty przebieg leczenia? Nic zatem dziwnego, że w przestrzeni publicznej krążą różnorodne teorie dotyczące tej straszliwej zarazy. Wokół koronawirusa urosła cała masa nieprawdziwych, często sensacyjnych hipotez, które nie mają nic wspólnego ze stanem faktycznym. Trudno jest pojąć, wytłumaczyć sobie, zrozumieć, że pandemia naprawdę istnieje.  Tak się nieszczęśliwie złożyło, że akurat mój najbliższy znajomy został zarażony najprawdopodobniej w komunikacji miejskiej.

Jak to się zaczęło?

Otóż, gdzieś w połowie marca pojawiły się niepokojące objawy, jak: suchy kaszel, ból mięśni i podwyższona temperatura.   Natychmiast udał się do lekarza domowego, który po odsłuchaniu płuc, oskrzeli niczego podejrzanego wówczas nie stwierdził.

– Ot, zwykłe przeziębienie – oznajmił lekarz!

Sugestia badanego, że objawy wyglądają na obecność koronowirusa lekarz definitywnie zaprzeczył  argumentując: „jeśli nie miało się kontaktów z turystami Chin, Włoch, Hiszpanii to nie ma potrzeby robienia testu”.

Niestety, z każdym dniem dolegliwości nasilały się, utrzymująca się wysoka temperatura zmusiła go do wezwania pogotowia ratunkowego. Tym razem lekarz zdiagnozował zmiany płucach, na które zostały przepisane antybiotyki,  pobierając jednocześnie krew i wymaz do zbadania. Wynik – jak się później dowiedziałam – okazał się pozytywny, czyli Covid 19, po czym został natychmiast został hospitalizowany.

Między nami kontakt urwał się całkowicie, nie było żadnej reakcji na sms, czy  pozostawienie informacji na automatycznej sekretarce.  Gdzieś po upływie tygodnia odezwał się o zmienionej  barwie głosu, którego na początku w ogóle nie rozpoznałam. To, co usłyszałam było przerażające,  mógł odezwać się dlatego, że został przeniesiony z intensywnej terapii na oddział. Aktualnie znajduje się w jednoosobowej sali całkowicie odizolowany od świata zewnętrznego, jedynie służba medyczna ma z nim kontakt. Nasza pierwsza rozmowa ze szpitala trwała niezbyt długo ze względu całkowite wyczerpanie organizmu.

Od tamtej pory przez następne 3 tygodnie znowu nie mogłam nawiązać kontaktu, znikąd też nie można było dowiedzieć się, jak przebiega leczenie i jaki jest aktualny stan zdrowia? Czas wyczekiwania na jakikolwiek znak życia był dla mnie wielkim koszmarem, czułam się całkowicie bezradna.

Dopiero po 3 tygodniach odezwał się wyjaśniając, że wcześniej nie miał sił i możliwości kontaktowania się.  Sama też wyczuwałam, że nasza rozmowa to wielki wysiłek dla niego. Jedno, co brzmiało optymistycznie to to, że najprawdopodobniej najgorsze ma za sobą. Tak przynajmniej oznajmił lekarz, a uszedł z życiem tylko dlatego, że był silnie zbudowany i przez całe swoje życie uprawiał sport.

Mimo polepszenia stanu zdrowia wyniki z badania krwi nadal potwierdzają obecność jednego  z faktorów Covid 19. W szpitalu musi pozostać tak długo dopóki dwukrotnie osiągnie wynik negatywny.

Jak długo, tego nie wie nikt? Ze szpitala wypisani zostają całkowicie uzdrowieni po odbyciu dwutygodniowej rehabilitacji. Po powrocie do domu nadal obowiązywać będzie  kwarantanna pod kontrolą służby zdrowia. Zatem droga do normalnego życia jeszcze bardzo daleka,  w ciągu miesięcznego pobytu w szpitalu znajomy schudł 17 kg.

Teraz, kiedy może nieco dłużej rozmawiać aniżeli 2-3 minuty, dowiedziałam się, jak wygląda życie pacjenta z koronowirusem. Dramatycznie! To walka na śmierć i życie, już sam fakt  przebywania na oddziale intensywnej terapii, gdzie widywał  zmarłych zawiniętych w worek foliowy w drodze do krematorium było traumatycznym przeżyciem! – jak oznajmił. Do tej pory nie może otrząsnąć się z szoku mając świadomość, że bez pożegnań z rodziną umarli odbierają swoich bliskich w urnie z prochami. Zbyt bolesne doświadczenie – jak powiedział – w sytuacji, kiedy samemu zaglądała śmierć w oczy.

Nie wiem, jak tu zakończyć moją relację? Po prostu – bądźmy ostrożni! Wirus naprawdę jest groźny dla życia człowieka! Pozostańmy w domu, zakładajmy maski ochronne poza domem oraz uprawiajmy sport! Sport wyjdzie nam na zdrowie!

Komentarze

komentarzy


Artykuł przeczytało 1 252 Czytelników
Pin It