W Gorzowie o Murze Berlińskim
Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. Zbigniewa Herberta w Gorzowie zaprosiła Ewę Marię Slaską i mnie czyli Krystynę Koziewicz na prezentację książki „Śladami Muru Berlińskiego”.
Podróż
Z Berlina do Gorzowa Wielkopolskiego to „żabi skok”, wsiada się do pociągu RBB na Lichtenberg, który jedzie do Küstrin Kietz, stamtąd prosto z pociągu pasażerów zabiera podstawiony busik do Kostrzyna n/Odrą czyli słynnego Przystanku Woodstock. Okazuje się, że podczas krótkiej jazdy busem nerwy trzeba trzymać na uwięzi i modlić się, by na trasie nie było korków, a tym samym zdążyć na połączenie do Gorzowa. Z przystanku busika nie ma czasu na normalne dojście, trzeba po prostu biec, bo czasu jest naprawdę „na styk”, jedyne 5 minut. Razem z Ewą włączyłyśmy ostatni bieg w nogach i resztkami sił wcisnęłyśmy do wagonu najpierw bagaż, potem dopiero nasze ciężkie nogi. A bagaż (i przeto również nogi) miałyśmy ciężki, bo przecież wiozłyśmy ze sobą „nasze książki”! Udało się, resztkami sił, zasapane, zziajane wtarabaniłyśmy się do środka i przez pierwsze dziesięć minut usiłowałyśmy dojść do siebie. Kurde – pomyślałam sobie – co za idiota bez krzty wyobraźni układa rozkład jazdy, wiedząc, że tą trasą kursuje masa Polaków jadących dalej. Przy powrocie do Niemiec też trzeba podjechać busem, z tą jednak różnicą, że pociąg stoi dosłownie prosto pod nosem, a podróżny dysponuje znacznie większą rezerwą czasową. Byłoby dobrze, gdyby ktoś zajął się tym problemem, ażeby ludzie mogli ze spokojem przesiadać się, a nie liczyć na łut szczęścia: uda się, nie uda?
Na szczęście w Gorzowie humor poprawił serdeczny uśmiech witającej nas organizatorki spotkania, Łucji Fice. Łucja to znana gorzowska poetka i pisarka, która wydała kilka książek o Polkach zatrudnionych do opieki nad osobami starszymi w Niemczech, Anglii i Danii: „Przeznaczenie”, „Wyspa starców”, „Druga strona grzechu”. Po wegetariańskim obiadku (dla nie wegetarian była dodatkowo parówka) i zakotwiczeniu się w gościnnych pokojach literatki, udałyśmy się na spotkanie z czytelnikami.
Spotkanie
Pomimo sezonu urlopowego w holu biblioteki pojawiło się sporo zainteresowanych. W pięknych słowach powitała nas szefowa biblioteki, która obecnym na sali czytelnikom pokrótce przybliżyła temat Berlińskiego Muru, podając podstawowe fakty historyczno-polityczne. Ewa Maria Slaska, jako inicjatorka projektu i prowadząca to spotkanie kontynuowała dalej temat oraz przedstawiła proces i inicjatywę powstania książki o Murze napisanej przez trzy Polki z Berlina. Uczestników mocno zdziwił fakt, że w krótkim czasie (trzy miesiące) zebrano środki od darczyńców na tę polską i niemiecką publikację. W tym miejscu jeszcze raz podziękuję wszystkim sponsorom, którzy tym samym oddali hołd i upamiętnili zmarłą pisarkę i działaczkę polonijną, Joannę Trümner. To ona w rocznicę 30-lecia upadku Muru zaproponowała swojej przyjaciółce, Eli Kargol, objechanie na rowerach lub przejście na piechotę wzdłuż całego Muru. Niestety, los przedwcześnie zabrał Joannę, jednak my trzy, jej przyjaciółki, Ela, Ewa i ja, postanowiłyśmy zrealizować plan Joanny, co udało się po prostu wspaniale. Wydałyśmy nie tylko teksty Joanny i Eli (i w drobnej mierze moje) po polsku, ale również po niemiecku i to w zupełnie sporym nakładzie, bo po 400 sztuk w każdym języku. I jeszcze na pięknym papierze.
Czytelnik może zapytać, skąd ja się tam wzięłam, skoro pierwotnie było to projekt Joanny i Eli. Otóż obie autorki nie zdołały objechać całego Muru, a do tego zaczęły swój projekt od fragmentów mało znanych. Gdy więc w grudniu ubiegłego roku Ewa zaczęła układać książkę, okazało się, że brakuje kilku ważnych elementów, które jednak w publikacji książkowej musiały się znaleźć – Reichstagu, Bramy Brandenburskiej, Muzeum Muru, Placu Poczdamskiego. Ewa poprosiła mnie o moje dawne teksty, sprzed 30 lat, które pisałam na gorąco w roku 1989 i 1990, gdy właśnie przeprowadzałam się do Berlina. Nasze teksty zostały opublikowane na ewamaria.blog.
Teraz w Gorzowie przeczytałam te wspomnienia sprzed 32 lat o czasach, kiedy żyliśmy w zupełnie innej rzeczywistości. Pokazałam mój paszport z tego okresu, który jest świadectwem ogromnych przemian, jakie nastąpiły po upadku Muru. Dzisiaj nie ma granic ani kontroli, wystarczy dowód osobisty, paszport trzymamy w domu w szufladzie i może nie każdy pamięta, że w PRL nasze paszporty były zamknięte w sejfach na milicji. W naszej publikacji o Murze utrwaliłyśmy ślady tamtego czasu i o tym jest mowa w książce, którą zaprezentowałyśmy gorzowianom.
Prowadząca spotkanie Ewa Maria Slaska przeczytała wybrane teksty pozostałych autorek – tekst Joanny o ofiarach Muru i Eli o obchodach 39 rocznicy wprowadzenia stanu wojennego pod pomnikiem Polskiego Żołnierza i Niemieckiego Antyfaszysty. Pomnik ten został przez Annę Krenz, aktywistkę organizacji Dziewuchy Berlin, przemianowany w ub. roku na pomnik Wszystkich, Którzy Walczą o Wolność Naszą i Waszą, a więc również pomnik kobiet. Różnorodność przedstawionych faktów była okazją do nawiązania kontaktu z publicznością, była dyskusja, indywidualne rozmowy i oczywiście podpisywanie książek. Szczególnie ucieszyła nas frekwencja, jak i osobiste rozmowy o przeżyciach związanych z Murem. Oczywiście nic nigdy nie będzie się podobało wszystkim. Jeden z uczestników nie był zadowolony z naszych opowieści, stwierdzając wręcz, że „nie widzi potrzeby, by Polacy poznawali historię Niemiec, którzy nam Polakom…” i tu nastąpiła wyliczanka wszystkich dokonanych nam krzywd.
***Szczególne podziękowania należą się Pani Łucji Fice oraz dyrekcji Biblioteki za możliwość prezentacji książki „Śladami Berlińskiego Muru” (na zdjęciu: Łucja Fice przy fortepianie)
Komentarze
Artykuł przeczytało 1 364 Czytelników