Okiem emigrantki widziane zza Odry

Znajomi w Polsce często pytają o losy Polaków za granicą, interesuje ich co poza pracą robimy, jak żyjemy, czym się zajmujemy? Ciekawość budzi adaptacja w obcej kulturze, jak wygląda życie rodzinne, relacje sąsiedzkie i sprawy społeczno-polityczne? Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom rodaków postanowiłam (życzliwa jestem) nieco rozszerzyć tematy moich relacji, ażeby przybliżyć ducha życia codziennego emigranta z Polski. Zaznaczam, że przekazywana percepcja rzeczywistości opierać się będzie tylko i wyłącznie na mojej opinii, sądach, przekonaniach i wartościach.

Od 26 lat mieszkam w Berlinie, w stolicy Niemiec każdego dnia dzieje się tyle, że człowiek nie nadąża z wchłanianiem do pamięci bieżących informacji. Nieco z ubocza obserwuję życie społeczno-kulturalno-polityczne Berlina, czasami nawet bywam w samym centrum rozmaitych wydarzeń, jako obserwatorka debat, dyskusji, państwowych i uroczystości regionalnych. Interesuje mnie wszystko, co związane jest z kulturą światową, a polską w szczególności.  Codziennie przeglądam  strony internetowe Berlina, portale polonijne i instytucji polskich, by być na czasie w zmieniającej się rzeczywistości.

Faktem jest , że polskich akcentów w multikulturowym Berlinie nie brakuje. W końcu tworzymy tutaj widoczną grupę etniczną, która żyje też własną kulturą, kreując najlepiej, jak potrafimy pozytywny wizerunek Polaka za granicą.

A zatem! Zaczynamy!- jak to często słyszy się na początku Wiadomości czy Telexpressu.

Po styczniowych koncertach, balach i spotkaniach noworocznych nadszedł zimny luty, gdzie człowiek wychodzi z domu tylko wtedy, gdy musi.

Wiele wydarzyło się w Berlinie w piątek 10 lutego 2017 roku. To szczególna data zwłaszcza dla polskiego rządu i kościoła, który obchodzi tzw. miesięcznice tragedii smoleńskiej. W Berlinie z tej okazji odbyła się projekcja filmu „Smoleńsk”. Nowy Ambasador, prof. Andrzej Przyłębski wziął sobie za punkt honoru pokazanie niemieckim politycznym notablom film, którego fabuła budzi wiele kontrowersji wśród Polaków. Znając mentalność Niemców, wiem, że są oni bardzo pragmatyczni, dla nich liczą się dowody, materiały źródłowe, fachowa ekspertyza.  Nie mnie oceniać próby narzucania narracji smoleńskiej, ale… o przyczynach powinni wypowiadać się fachowcy do spraw katastrof lotniczych.  I to byłoby tyle z mojego punktu widzenia!

Czasami człowiek się wścieka, kiedy w tym samym czasie dzieje się wiele ciekawych imprez, bo nie sposób jednocześnie tańczyć na dwóch czy trzech weselach. W ten sam piątek 10 lutego odbyło się inne ważne wydarzenie, a mianowicie prezentacja książki o polskich grobach w Berlinie i niemieckich w Szczecinie „Nie umarłem. Ich bin nich tot” Ewy Marii Slaskiej i Michała Rembasa ze Szczecina. Polska dziennikarka i prezeska Stowarzyszenia Partnerstwa Miast Berlin Friedrichshain/Kreuzberg – Szczecin, Ewa Maria Slaska zajmująca się od lat polskimi grobami w Berlinie spotkała się ze sponsorami wydanego albumu, bez których publikacja byłaby niemożliwa.  Dla przypomnienia, trzy i pół roku temu odbyła się wystawa pod tym samym tytułem, ciesząca się sporym zainteresowaniem zwykłej publiczności, ale niestety nie wśród  pracowników instytucji służbowo zobowiązanych do pamięci narodowej.

P1030304

Przy tej okazji,  a trzeba to jasno powiedzieć, że wielu z nas, Polaków przebywających na emigracji, dba o pamięć wybitnych Polaków, propagując ich  dorobek twórczy tych, którzy zaznaczyli swoją obecność na obcej ziemi.  A któż inny ma dla dziedzictwa kultury polskiej przywracać pamięć o ważnych Polakach poza granicami kraju, jak nie My, Polonusi? Toteż album dokumentujący miejsca pochówku znanych Polaków i Niemców zasługuje na szczególne uznanie dla inicjatywy i jej mozolnej realizacji , jakiej podjęli się Ewa Maria Slaska i Michał Rembas. To wydanie przybliża nam  nie tylko wspólną historię, ale przyczynia się do wzajemnego zbliżenia się w stosunkach polsko-niemieckich. Szkoda, że temu wydarzeniu, jakim była prezentacja książki w kaplicy na cmentarzu na Kreuzbergu nie spotkała się z zainteresowaniem polskich instytucji, fundacji czy  konsulatu, którzy zawiedli także jako sponsorzy. Mamy wiele powodów do satysfakcji, bo dbamy o pamięć historyczną bez potrzeby przypominania nam o tym.

Na spotkaniu obecni byli sponsorzy, członkowie Stowarzyszenia, przedstawiciel władz dzielnicy i jedyny przedstawiciel Polonii – kierownik Biura Polonii w Berlinie, Aleksander Zając.

Trzecim  ważnym wydarzeniem w tym dniu była wystawa grafik Wiesława S. Fiszbacha „Goerlitzer park” w holu  Uniwersytetu im. Humboldtów. Artysta  rodem z Tomaszowa Mazowieckiego, pokazał berlińskie klimaty i przestrzeń ludzi odrzuconych z życia społecznego. Poprzez swoje grafiki obrazujące los  ludzi z tzw. marginesu społecznego (niekoniecznie kryminaliści), pragnąc zwrócić uwagę na podstawowe potrzeby każdego człowieka, a przede wszystkim na jego godność. W Berlinie nie ukrywa się faktu istnienia szerokiej rzeszy ludzi bezdomnych,  w tym wielu pochodzących z Polski. Sztuka oddziaływa na wrażliwość społeczną, Niemcy pomagają chętnie nie tylko instytucjonalnie, ale indywidualnie – chwalą bezdomni z Polski.

I jeszcze w sprawach niemieckich.

p1020673

W niedzielę 12 lutego br. odbyły się wybory kandydata na prezydenta w Berlinie.  Pewne było, że zostanie wybrany urzędujący minister Spraw Zagranicznych, dr Frank-Walter Steinmeier. Czyli niespodzianek nie było, partie polityczne dogadały się, kandydat zapewniał wszystkich członków najważniejszych partii, że pozostanie prezydentem ponadpartyjnym. I tak będzie! Dla nas Polaków brzmi to dość enigmatycznie i co najmniej dziwnie. Jak to jest w tych Niemczech, że partie się dogadują?

Dlaczego w Polsce partie nie mogą się dogadać? Dlaczego?

Do następnego!

Berlin, 13 luty 2017

 

Komentarze

komentarzy


Artykuł przeczytało 1 711 Czytelników
Pin It