Polonijne sprawy po obradach Okrągłego Stołu

Ciężkie czasy nastały dla tych, którzy żyją w realnym świecie, gdzie oczywista prawda czyli tzw. gołe fakty poddawane są manipulacjom, najczęściej na użytek własny, nawet jeśli innym się wydaje, że dzieje się tak lub w bliżej nieokreślonym celu.  Pamiętając, co się dawniej mówiło o krowie, która nie zmienia poglądów, można powiedzieć, iż koniunkturalne  postawy zaświadczają jedynie o jakości inteligencji danego człowieka. Podywaguję tu sobie o prasowych doniesieniach po ostatnich rozmowach Okrągłego Stołu, oficjalnej, polsko-niemieckiej platformy, której celem jest analiza i rozwiązywanie aktualnych problemów. Rozmowy odbyły się 19 czerwca 2019 roku.

Zacznijmy od pierwszego i podstawowego pytania – kto tu właściwie z kim rozmawia? Mnie się wydaje, że Niemcy na szczeblu państwowym rozmawiają z przedstawicielami dużych organizacji polonijnych, jak Konwent. Na pewno partnerem nie są i  nie powinni być  przedstawiciele pojedynczych organizacji. Ci, owszem, mogą być obserwatorami. Wszak to nie zebranie dzielnicowe, a szczebel rządowy, czyli rozmowy prowadzą osoby legitymujący się oficjalnie uznanym zapleczem w postaci organizacji polonijnych. Tymczasem wcale nie wiadomo, jak długo jeszcze partnerami pozostaną szef Biura Polonii Aleksander Zając czy sygnatariusz umowy Okrągłego Stołu Wiesław Lewicki. Ich udział w składzie delegacji został zanegowany przez działaczy, którzy jeszcze do niedawna  blisko z Biurem współpracowali, byli gośćmi na trzech Zjazdach Konwentu, składali wizytę w Biurze Polonii, o czym zaświadczają liczne relacje oraz zdjęcia na stronach internetowych: www.konwent.de; www.konwent.eu; https://magazyn-polonia.com/pl/; https://polonia-biuro.de/pl/

Przez długi czas nic nie wskazywało na pojawiające się rozbieżności, które przecież istnieją w życiu społecznym, trzeba tylko o nich rozmawiać i zmieniać stan rzeczy. Prawdę powiedziawszy, nie wiadomo do końca, komu się naraził szef Biura Polonii? Co prawda, nie ma „świętych krów” (znowu te krowy!), ale kto jak kto, akurat szef Biura Polonii do arogantów się nie zalicza i zawsze jest  gotowy do uzgodnienia rozwiązań kompromisowych w kwestiach spornych. To wiem! Biuro to poważna instytucja, odwiedzali ją politycy zarówno niemieccy, jak i polscy, którzy swoją obecnością nadawali rangę i podnosili prestiż Polonii niemieckiej. Gościł w Biurze marszałek Senatu RP Bogdan Borusewicz, Andrzej Halicki, Arkadiusz Mularczyk, ambasadorowie Marek Prawda i Jerzy Margański.

Na temat funkcjonowania Biura w przestrzeni publicznej krążą rozmaite niesprawdzone wieści, najczęściej wydumane, bo nikt nie pokusi się, by przeczytać choćby na stronie internetowej, jakie są obowiązki i zadania tej instytucji. A przecież wystarczyłoby na przykład przeczytać takie oświadczenie: https://polonia-biuro.de/pl/oswiadczenie-okraglego-stolu-1991. Wiele razy zdarzyło mi się słyszeć nieprawdziwe informacje nas temat Biura. Zawsze wtedy pytałam rozmówcę, ile razy byłeś w Biurze, ile razy dzwoniłaś? Przeważnie moi interlokutorzy zaczynali  się gubić w odpowiedziach, bo ani nie byli, ani nie rozmawiali, coś tam słyszeli, więc się najczęściej uciszali.

Z Biurem związana jestem od samego początku, zgłosiłam swój akces jako wolontariuszka. Uważałam, że się nadaję do tej pracy, w końcu, ze względu na działalność społeczną i aktywność w mediach, znałam dosyć dobrze środowisko polonijne.

A zatem wiem jak było od samego początku. A było tak, że Zarząd Konwentu Organizacji Polskich w Niemczech zdecydował, iż przyjmie propozycję ze strony niemieckiej, by Biuro znajdowało się w budynku ministerstwa spraw wewnętrznych, które dysponowało wolnymi lokalami. Pomieszczenia przekazano do dyspozycji Biura za darmo. Biuro wyposażone zostało w regały, trzy biurka, trzy komputery i dwa telefony oraz faks. Dzisiaj, po pięciu latach, kiedy trzeba przeprowadzić się do innego pomieszczenia, najlepiej można ocenić, ile się tu nazbierało ważnych materiałów. Kilkanaście dużych kartonów! To też świadczy o tym, że się pracowało. Ale oczywiście najważniejsze jest to, że Biuro widać podczas imprez polonijnych, częstokroć nie tylko jako uczestnika, ale przede wszystkim jako organizatora ((np. w Berlinie są to koncerty, pomoc przy organizacji Dnia Polonii, Koncertu Noworocznego i jesiennego festynu Wesoła Łąka). Wiele informacji można znaleźć na stronach internetowych.

Moim zadaniem było i jest dyżurowanie w biurze w wyznaczonych godzinach tj. od 10 do 14, podczas nieobecności etatowych pracowników. Wspólnie z drugą wolontariuszką  prowadzimy strony internetowe Magazynu Polonia i  Biura Polonii, gdzie zamieszczamy najważniejsze informacje o wydarzeniach związane z polskimi organizacjami w Niemczech.

Bo takie jest właśnie podstawowe zadanie Biura -współpraca z porozrzucanymi po całych Niemczech organizacjami polskimi. Kontaktujemy się poprzez rozmowy telefoniczne, maile, przyjmowanie gości w Biurze czy coroczne Zjazdy Konwentu, na których podejmowane są uchwały i zadania do realizacji. Wydajemy też kwartalnik Magazyn Polonia w języku polskim, a z uwagi na okazje specjalne – rocznicę powołania do życia Konwentu, jubileusze Związku Polaków spod Znaku Rodła oraz Odzyskanie przez Polskę Niepodległości – ukazują się wydania dwujęzyczne.

Faktem jest, że najkorzystniej układała się współpraca z organizacjami berlińskimi, w której skupiały się jak w soczewce wszystkie problemy pozostałych polskich organizacji  z terenu Niemiec.

Jako ciekawostkę podam, że podczas dyżurów w rozmowach telefonicznych najwięcej zapytań dotyczyło, komu służy Biuro? Odpowiedź nie mogła brzmieć inaczej, jak: polskim organizacjom w Niemczech czyli zorganizowanej Polonii, a nie Polakom z problemami socjalnymi, prawnymi itp. Jednym słowem, nie było zadaniem Biura wyręczanie w pełnieniu obowiązków Konsulatu RP. Tym niemniej, w miarę wiedzy i możliwości, pomagało się rozmówcy, wskazując adresata, nie  pozostawiając nikogo bez odpowiedzi.

Czytając doniesienia prasowe po obradach Okrągłego Stołu Polonii zdumiona byłam stwierdzeniem delegatów ze strony polskiej, że Biuro służy niemieckiemu MSZ. To absolutna bzdura. Nieprawda! Ale ci, którzy tę potwarz wymyślili, dobrze wiedzieli, że to najzwyczajniejsze pomówienie bez podstaw, używali go jednak, by stworzyć wokół Biura nieprzychylny klimat. Nie da się każdej prawdy udowodnić, jeśli ktoś nie chce jej zaakceptować. Tak samo nie jest  prawdą, że  Niemcy mają wpływ na politykę polonijna Biura. Tere fere kuku! Prawdą natomiast jest, że  opłacają etaty: kierownika i sekretarki.  Z tego też powodu, co kwartał Biuro sporządza raport na temat problemów poruszanych podczas wizyt, rozmów czy wyjazdów.

Smutna to dla mnie refleksja, że musimy się dziś bronić przed potwarzami ze strony tych, którzy do niedawna cieszyli się pełnym zaufaniem, zachowywali się jak przyjaźni współtowarzysze. Dlaczego dzisiaj przeszli na stronę opozycji w stosunku do Biura Polonii w Berlinie – nie wiem. Zastanawiam się tylko, kiedy dawni partnerzy Biura byli prawdziwi, wiarygodni, a kiedy przybierali maskę pozorantów? No cóż, trzeba zawsze mieć pozór na pozory!

Komentarze

komentarzy


Artykuł przeczytało 1 511 Czytelników
Pin It