Znajomość z sieci – ku przestrodze

Właściwie nie zdarzyło mi się w przeszłości nawiązywać kontakty z nieznajomymi poprzez wpisy na Messenger czy Facebooku. Nie wiem, co mnie tym razem podkusiło, że zareagowałam na post od obcego mężczyzny, który ładnie poprosił, bym dodała go do swoich znajomych w celu bliższego poznania się. Przeczytałam krótki opis profilu, spojrzałam na zdjęcie, które nieźle się prezentowało. Odpisałam z zapytaniem, o co mu konkretnie chodzi? Ot, o zwykłe poznanie się – wyjaśnił, rzekomo jestem interesująca zachwalając mój profil. Początkowo odpisywałam lakonicznie chcąc tym samym zniechęcić do siebie. W pewnym momencie wyjawił swoją tajemnicę, że wpadłam mu w oko, myśli o mnie, chce nawiązać bliższe relacje. Od samego początku domyśliłam się, że facet coś knuje, ma jakiś bliżej nieznany plan w stosunku do mnie. Dalej jednak ciągnęłam korespondencję z myślą, że w każdej chwili mogę zablokować znajomość. Nie bardzo wiedziałam, jak blokuje się intruza, zapytałam moją wnuczkę o instrukcję, pokazała, od tej pory czułam się spokojna, że w każdej chwili klik, klik i facet znika z pola widzenia.

Okazało się, że jest Niemcem, Amerykaninem w wieku 57 lat, z zawodu lekarzem militarnym, który pracuje na misji w Iraku z ONZ, wdowiec z dzieckiem, którego wychowuje niania. Zaskoczyło mnie, że korespondujemy po polsku, zapytałam skąd tak dobra znajomość? Rzekomo od mamy, która była Polką, co wybrzmiało to dość wiarygodnie.

Przedstawił siebie, jako nieszczęśliwego człowieka ze względu na tęsknotę za synem, który mieszka w USA internacie pod opieką niani. Kontaktuje się jedynie przez internet, wkrótce planuje zakończenie misji pokojowej chcąc osiedlić się na stałe w Niemczech, w Hamburgu lub Berlinie, kupić dom, otworzyć praxis i żyć pełnia życia z synem i ewentualnie nową partnerką, która pokocha syna, jak matka.

Pomyślałam sobie, że plan ma całkiem realny, pewnie szuka mamuśki dla syna, zaczęłam go nawet motywować, by zajął się synem, który de facto jest sierotą, bez ojca, matki.

Wymiana korespondencyjna nabrała tempa, w tym czasie akurat leżałam w szpitalu, więc większość czasu spędziłam w łóżku. Zaczęło mnie nawet cieszyć, że jestem komuś potrzebna, jeśli chodzi o doradzanie. W miarę upływu czasu ciągle prześladowała mnie myśl, że ten facet chce coś więcej ode mnie od momentu, kiedy zamiast po imieniu używał słowa „kochanie”. Wyśmiałam go prosząc jednocześnie, by nie nadużywał słów, ponieważ mam przyjaciela od 20 lat, nie planuję relacji uczuciowej z innym mężczyzną, zwłaszcza dużo młodszym ode mnie.

Z czasem było mi dość jego wylewności, zachwytu nade mną, przedstawiając siebie, jako człowieka cierpiącego z powodu beznadziejnej sytuacji. On chce do syna, do Niemiec, kupić dom i otworzyć gabinet lekarski, najlepiej w pobliżu miejsca gdzie mieszkam.- powtarzał się w kółko Macieju. Złapałam się za głowę, co ten facet wypisuje, zaczęły mnie męczyć cudze problemy podczas gdy on nawet nie zapytał, dlaczego jestem w szpitalu? Zablokowałam znajomość zgodnie z instrukcją wnuczki, ale okazało się, że jedynie wyczyściłam jedynie czat.

Odezwał się ponownie opisując swoją dramatyczną sytuację będąc na patrolu, gdzie dokonuje się ataków terrorystycznych, w których ginie ludność cywilna, żołnierze, lekarze. Nie wiedziałam , jak zareagować, po prostu namawiałam, by zakończył misję, zajął się swoim synem i tyle. W międzyczasie kreował się na człowieka bardzo bogatego (??) wysyłając zdjęcia rzekomo swoich posiadłości żywcem wyjęte z katalogu. Udawałam, że podziwiam pisząc, że w porównaniu ze mną to przeciwieństwo luksusu. Dałam do zrozumienia, że czyjeś bogactwo mnie nie interesuje, moje mieszkanie jest komunalne, skromnie urządzone z używanych mebli poza łóżkiem, pozostałe przedmioty zakupione na flohmarku etc. Nabijałam się z jego luksusowych mebli, na których nie było widać codziennego życia. Po prostu był to skopiowany salon meblowy.

Korespondencja ciągnęła się czasami o niczym, stopniowo zaczęłam odpowiadać lakonicznie, półsłówkami. Ponownie zablokowałam czat, tym razem miałam nadzieję, że się udało, niestety nie do końca. Czułam się źle, obarczał mnie swoimi problemami, które zabierały mi dobrą energie potrzebną podczas rekonwalescencji.

Po tygodniu wróciłam do domu, znowu odezwał się, ale tym razem wysyłając szereg płaczących emotikonek Zapytałam, co to ma znaczyć?

Odpowiedział, że płakał cały dzień, ponieważ okazało się, że jego nazwisko znajduje się na liście ONZ , wkrótce zostanie przeniesiony do Syrii gdyż tam brakuje lekarzy. On oczywiście załamany, bo planował wrócić do Niemiec, ale nie ma jak, potrzebuje mojej pomocy, jakiś gwarancji. Kurde, człowiek ledwo się trzymał się na nogach, a tu jakiś obcy wciąga mnie w dramat, o którym jeszcze nie miałam pojęcia. Zapytałam, o jaka pomoc chodzi?

No i wydało się, chodziło mu o kupno biletu na samolot do Niemiec, on nie ma dostępu do banku ponieważ znajduje się w strefie militarnej i takie tam bajki, że odda podwójnie, wynagrodzi potrójnie, chce być ze mną, bo on mnie kocha etc.

O święta naiwności, apałam się za głowę, w co ja się wpakowałam – pomyślałam, zaczęłam się „samobiczować”, że durna naiwna baba i chociaż niczego sobie nie obiecywałam po tej znajomości, kontynuowałam dla zwykłej babskiej ciekawości. Napisałam kategoryczne NIE! Nie ma mowy! Nie pomogę i już! To nie mój problem! Już wiedziałam, że trafiłam na oszusta, który chce wyłudzić kasę ode mnie, sądząc że w moim wieku z pewnością posiadam Bóg wie jakie oszczędności.

Wściekłam się, napisałam mu o tym, że od początku podejrzewałam, że mam jakiś plan, tylko czekałam na moment, kiedy to ujawni. Wyraził oburzenie, ale dla mnie nie miało to już żadnego znaczenia. Od tej pory zakończyłam korespondencję, ten jednak nie dawał za wygraną, zaczął wręcz błagać, prosić, by załatwić te pieniądze jeszcze dzisiaj, a chodziło o 2.500 euro. W tym ostatnim wpisie poczułam groźbę, zaczęłam szukać informacji w internecie naciągaczach, w miarę szybko znalazłam komunikat o oszustach matrymonialnych. Jako ostatni post wysłałam link z policji szczecińskiej o oszustach matrymonialnych https://policja.pl/pol/aktualnosci/188776,Najpierw-mowia-ze-kochaja-nastepnie-prosza-o-pieniadze-Nie-daj-sie-nabrac-na-czu.html?

W końcu udało się faceta zablokować na amen, pomogła mi córka sąsiadki, od tej pory mam nareszcie święty spokój. Pisze o tym, ku przestrodze, by nawet dla babskiej ciekawości nie wdawać się w internetowe zażyłości z bardzo kulturalnymi oszustami.

Komentarze

komentarzy


Artykuł przeczytało 692 Czytelników
Pin It